“Zło na świecie płynie niemal zawsze z niewiedzy”
Albert Camus
“Ignorance is bliss”, czyli ignorancja (w sensie niewiedzy) jest autentycznie błogosławiona. Wszak “kto mniej wie, ten dłużej żyje” lub, jak twierdzą złośliwi, aczkolwiek naiwni, “kto mniej wie, ten krócej będzie przesłuchiwany”. Tak czy inaczej tytułowe angielskie powiedzenie prześladuje mnie od dnia, w którym moja stopa po raz pierwszy stanęła na Wyspach Brytyjskich. Te słowa bowiem w najlepszy sposób obrazują poziom wiedzy i stosunek do niej przeciętnego Brytola. Do końca życia zapamiętam, gdy poproszony przez nauczycielkę mojego syna poszedłem do szkoły, by opowiedzieć dzieciom o Polsce. Dziatwa z zainteresowaniem wysłuchała mojego “wykładu”, po czym przystąpiła do zadawania pytań. I tak na przykład musiałem klarować czy to prawda, że w Polsce cały czas jest noc, czy polujemy na niedźwiedzie, czy mieszkamy w iglo, czy też – moje ulubione – śpimy na podłodze (sic!). Oczywiście ktoś może zauważyć, iż wypowiedzi sześciolatków nie są reprezentatywne dla dorosłej populacji i że przecież przeciętny, dorosły mieszkaniec UK ma przekonanie graniczące z pewnością o tym, że Polacy śpią w łóżkach, permanentna noc jest tylko zimą no i że to Rosjanie polują na niedźwiedzie, a nie my. Niemniej trzeba pamiętać, iż te dzieci nie urwały się z choinki, więc gdzieś podobne bzdury usłyszały, no nie? Niektóre z nich są na tyle świadome i wiedzą, że w Polsce nie może być tak zimno, bo nasz kraj graniczy z… Hiszpanią!
“Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”, czyli dzieciaki, które kojarzą Polskę z lodową pustynią mają olbrzymią szansę stać się dorosłymi ignorantami. Tak jak Peter Bedford, naczelny koroner angielskiego hrabstwa Berkshire. Otóż ten pan w wypowiedzi dla lokalnego tygodnika “Slough Express” zasugerował jednoznacznie, że Polacy w Wielkiej Brytanii mogą mieć status… nielegalnych imigrantów (sic!). Jego słowa mają związek z dochodzeniem w sprawie śmierci Polaka, którego porzucone ciało znaleziono parę miesięcy temu na opuszczonej stacji benzynowej. Pan Bedford w swojej trosce zauważył, iż to przykre wydarzenie nie może być wyjaśnione, gdyż polska społeczność zamknęła się w sobie i nie współpracuje z władzami. A wszystko to, jego zdaniem, wynika z obawy przed ujwanieniem prawdy o ich statucie… nielegalnych imigrantów!!! “Berkshire coroner Peter Bedford said he believed the pals had worried that his death might have drawn attention to their illegal immigrant status” – napisano w przytaczanym tygodniku. Kolejny cytat: “Mr Bedford said he suspected his Polish acquaintances may have been illegal immigrants and moved the body to protect themselves.” Taaa… Oczywiście Polacy jako mieszkańcy tzw. Unii Europejskiej nie potrzebują żadnego oficjalnego świstka, by przebywać na terenie Wielkiej Brytanii. Ergo: nie mogą posiadać statusu nielegalnego imigranta! Ale ta powszechna wiedza zdaje się przekraczać możliwości urzędnika Jej Królewskiej Mości. Śmiać się czy płakać?
Mimo tego, że od wielu już lat mam przyklejoną łatkę “oszołoma” wyznającego “spiskowe teorie dziejów”, jestem absolutnie przekonany, iż pan Bedford wypowiedział te brednie w stanie błogosławionej niewiedzy. Nie posądzam go o celowe działanie – po prostu facet nie ma zielonego pojęcia o czym mówi! Dlatego teraz się śmieję, jednak gdy przeczytałem cytowany wyżej artykuł przeklinałem jak szewc. Bowiem abstrahując od motywów zachowania tego oficjela, należy zastanowić się nad konsekwencjami jego komentarzy. Myślę, że można wyodrębnić tu przynajmniej trzy płaszczyzny problemu: 1) totalna wręcz ignorancja znacznej części brytyjskiej opinii publicznej , 2) tworzenie i utrwalanie stereotypu Polaka jako nielegalnego imigranta, 3) mit europejskiej jedności.
Po pierwsze: ktoś może stwierdzić, że popadam w paranoję, a casus Bedforda jest odosobniony. Czyli uprawiam nerwowe czepiactwo i krzywdząco generalizuję, bo “jedna jaskółka wiosny nie czyni”. Otóż tak nie jest! Wiele razy spotkałem się pytaniami dotyczącymi mojej “legalności” w Wielkiej Brytanii. Pół biedy, gdy musiałem odpowiadać na nie tzw. przeciętnemu obywatelowi – takiemu co to zadaje pytania w stylu: “Czy Polska graniczy z Albanią?” Niestety doszło też do tak kuriozalnej sytuacji, w której HR Department (dział kadr) urzędu miasta, gdzie jestem zatrudniony, poprosił mnie o… wizę i pozwolenie na pracę w UK (sic!). Przypadek angielskiego koronera kapitalnie obrazuje poziom wiedzy ogólnej Brytyjczyków. Trudno się w sumie dziwić – przykład idzie z góry. W lipcu br. napisałem na Twitterze: “‘Wielka’ ta Brytania! Premier mówi, że USA dołączyły do wojny w 1940, a lider opozycji, że w wojnie zginęły miliony Anglików. Gafa-Bronki…” Myślę, że dalszy komentarz jest zbędny! Taka jest brutalna rzeczywistość. Poziom wiedzy o świecie przeciętnych Brytyjczyków nie wykracza poza narzekania na jedzenie podczas wakacji na Cyprze, w Egipcie czy Hiszpanii oraz rozmowy o celebrytach.
Po drugie: wypowiedzi Bedforda, poza tym, że są skończenie głupie i po prostu kłamliwe, stanowią realna groźbę dla wizerunku Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii (i poza nią). Nieświadomy czytelnik “Slough Express” po zapoznaniu się ze słowami Bedforda nabierze pewności, że Polacy mogą przebywać na wyspach nielegalnie. To z kolei może prowadzić (i niekiedy prowadzi!) wprost do aktów dyskryminacji. Prawie każdy Brytol zetknął się osobiście z jakimś Polakiem, a po przeczytaniu wzmiankowanego artykułu zacznie wierzyć w jakże często wypowiadane oskarżenia o tym, że Polacy “kradną” wyspiarzom miejsca pracy. A jak już tak pomyśli, to następna myśl może zrodzić przekleństwo: “Wyp… do swojego kraju!” I tak się niestety coraz częściej dzieje. W ten sposób, poprzez używanie frazy “polscy nielegalni imigranci”, tworzy się szkodliwy dla nas stereotyp. Tym samym mit społeczeństwa wielokulturowego rozsypuje się niczym domek z kart…
I po trzecie wreszcie: dwie powyższe płaszczyzny problemu składają się na mit europejskiej jedności. Jak ta Europa jest jednolita pokazywałem kiedyś na przykładzie Belgii. W tym kraju, którego stolica stanowi jednocześnie “stolicę” tzw. Unii Europejskiej, ponad 90% związków małżeńskich zawieranych jest w obrębie tej samej grupy etnicznej! Mieszkańcy Flandrii ślubują dozgonną miłość mieszkańcom Flandrii, a Walończycy żenią się lub wychodzą za mąż prawie tylko za Walończyków. Pary mieszane stanowią najmniejszą z mniejszości… Podobnych przykładów można podać wiele – jak choćby casus Katalonii, która wiecznie pragnie odłączyć się od Hiszpanii (zresztą to nie jedyny “zbuntowany” region tego kraju!), a na Nou Camp kibice wieszają wielkie transparenty z napisem: “Katalonia to nie Hiszpania”. To pokazuje, że ględzenie o jedności europejskiej jest tylko… ględzeniem. Tak więc pomimo całej propagandy multi-kulti, wbrew polityczno-poprawnym zaklęciom o tolerancji, dla Brytyjczyków jesteśmy obywatelami drugiej kategorii, “nielegalnymi imigranatmi”. Choć nie powiedzą oni tego o Anglikach mieszkających na stałe w przywoływanej już Hiszpanii… Ot, europejska jedność relatywna!
Co można zrobić, by ustawić takiego Bedforda do pionu? Niestety niewiele… Polskie władze nie reagują, gdy ignoranci i zwykli oszczercy całego świata ględzą o “polskich obozach śmierci”, a co dopiero spodziewać się zabrania głosu w sprawie takiej “błahostki”? Wysłałem mejla do redakcji, w którym zażądałem sprostowania i zaprzestania używania zwrotu “nielegalni imigranci” w stosunku do Polaków zamieszkujacych Wielką Brytanię. Oczywiście nie uzyskałem żadnej odpowiedzi… “Umiesz liczyć – licz na siebie” – mówi polskie przysłowie. Ale my niestety nie liczymy na siebie! Zamiast być po prostu Polakami, z całym bagażem zalet i przywar, wolimy być Europejczykami. Dopóki Polacy nie zaczną szanować swego kraju, swej historii i kultury, dopóki będą uważać, niczym premier rządu RP, że “polskość to nienormalność”, dopóty w oczach świata będziemy “nielegalnymi imigrantami” współodpowiedzialnymi za Shoah. Porządki należy zacząć od siebie!