“Ludzie i poglądy obracają się w kółko,
żeby od czasu do czasu nurkować aż na samo dno głupstwa”
Czesław Miłosz
Zmienianie barw politycznych to w sumie nic nadzwyczajnego. Odkąd ludzkość bawi się demokrację, wrzuca karteczki do urn i wybiera tzw. swoich reprezentantów, politycy wykonali niezliczoną ilość piuretów, przy których wykonanie potrójnego tulupa na lodzie to bułka z masłem. Odwracanie zada o 180 stopni, udawany daltonizm typu “wczoraj coś było białe, a dziś już czerwone” i kłamstwa wyskakujące z ust niczym kulki z kałasznikowa, to tylko niektóre cechy opisywanego zjawiska. W moim prywatnym rankingu takich wolt niezaszczytne drugie miejsce zajmuje Sikorski Radosław minister. Mam nadzieję, że popularny RadSik się nie obrazi, ale na miejscu pierszym od kilku już lat króluje niepodzielnie Stefan Niesiołowski. Wszakże numer, który wyciął marszałek swoim wyborcom jest nietuzinkowy – nawet jak na polskie realia. Mianowicie w 2000 roku pan Niesiołowski, będąc czołową figurą sztabu wyborczego Mariana Krzklewskiego, parodiował (całkiem udanie zresztą!) Aleksandra Kwaśniewskiego. Podczas prawyborów we Wrześni “popijał” wódkę z wielkiej, dmuchanej flachy. Było to tuż po ukazaniu się w TVP spotu wyborczego Krzaklewskiego, gdzie były prezydent zatacza się niczym menel nad grobami pomordowanych przez NKWD polskich oficerów. Przekaz był prosty: “Patrzcie Polacy, nasz prezydent wizytujący cmentarz w Charkowie, pijany jak bela, bezcześci polskie świętości, ubliża Polsce, zamordowanym oficerom i ich rodzinom, znieważa urząd, który reprezentuje!” Wszystko ładnie, pięknie. A tu nagle nieoczekiwana zmiana miejsc: dokładnie 9 lat później Niesiołowski (marszałek Sejmu RP) stwierdza, że Katyń ludobójstwem nie był i basta! Fajnie, co? Nawet Oleksy Józef, betonowy komuch, modlący się do Najświętszej Panienki na Jasnej Górze przed wyborami 1993 roku wysiada… Kameleon w pełnej krasie.
Wrócmy do Sikorskiego. Pan minister zdobył uznanie wielu patriotów, gdy wyszło na jaw, że przed swoją posiadłością umieścił tabliczkę z napisem “Strefa zdekomunizowana”. Ale to było dawno, dawno temu… Wtedy Sikorski miał miano “tego co się salonowcom nie kłania”, ale jak już sam na salony zaszedł zwyczajnie zmienił zdanie. Wszak tylko krowa… itd. Okazało się, że bycie antykomunistą w kraju postkomunistycznym nie popłaca, więc Radziu zmienił barwy klubowe, zapisał się do PO i przekierunkował swoją retorykę. Dla przykładu wczoraj dla Sikorskiego Rosja była skorumpowanym, godnym pożałowania neocaratem, który ma imperialistyczne ciągoty, a dziś jest już przyjacielem, z którym należy się dobrze układać, a nawet podkładać, gdyż to silny przyjaciel. To ci przechrzta! Jednak przypominanie co Sikorski mówił kiedyś zostawiam komuś mniej leniwemu. Tu pragnę zaczepić pana ministra o jedną z jego niedawnych wypowiedzi. Na marginesie: tych wypowiedzi w ostatnich miesiącach było dziesiątki – jedna durniejsza od drugiej…
“Polański zrobił dla Polski więcej niż MSZ” – tak oto Radosław Sikorski broni Romana Polańskiego. I nie zamierzam tu zajmowac stanowiska w kwestii winy czy niewiny sławnego reżysera, bo zwyczajnie mnie to nie interesuje. Poza tym Polański to sztukmistrz, a “sztuka nie znosi oceny moralnej” (Oskar Wilde). Dużo bardziej interesuje mnie co na ten temat wygadują różne “osobistości świata kultury”, “mężowie stanu” i inni. Powód jest prosty – ubaw po pachy! Tak więc Sikorski twierdzi, że jednym, jedynym filmem (“Pianista”) Polański zrobił Polsce dobrze. Ergo: reżyser propaguje Polskę, Polaków i w ogóle jest super. No to ja mam pytanie do pana ministra: o sprawie Polańskiego trąbiono na całym świecie, a co dla nas ważniejsze w Europie. Francja, Szwajcaria, Niemcy, Szwecja, Wielka Brytania i inne kraje – reportaże, wywiady ze sławnymi aktorami, itd. Dlaczego więc pan minister twierdzi, to co twierdzi, podczas gdy we wszelkich informacjach na ten temat nie ma ani słowa o Polsce i Polakach? We wszystkich newsach nie ma nawet sylaby, że Polański to Polak. Ba, nawet nie ma zająknięcia, że reżyser pochodzi z Polski!!! Jakim cudem Polański odwala robotę za MSZ, skoro większość obiorców na świecie nie ma zielonego pojęcia, że jest Polakiem i jego nazwisko z Polską kojarzone nie jest? A “Pianista” światowej opinii publicznej prędzej kojarzy się z fałszywym wizerunkiem Polaka-antysemity, z którym minister spraw zagranicznych jakoś specjalnie nie walczy. Rozumiem, że reprezentując rząd cudotwórców Sikorski, wierzy w cuda… Bądźmy poważni: on sam nie wierzy w to co mówi, tylko to mu się teraz opłaca! Widać jak na dłoni mądrość polskiego przysłowia: “Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one”. Szkoda, zawiodłem się. A jeżeli ktoś nie widzi nic zdrożnego w zachowaniu kameleonów, to ja serdecznie życzę zdrowia. Psychicznego oczywiście… Dixi!