Minęły dwa dni od tragedii, którą nazywa się katastrofą. Ale to nie była katastrofa czy wypadek. Wiem, jestem o tym przekonany, że było to morderstwo. Wiem o tym od pierwszych sekund. Głuchy chichot historii, kagiebowski czarny humor. Zadzwonił do mnie Ojciec i powiedział co się stało. Nie uwierzyłem. Potem był koszmar. Jeszcze później usiadłem do komputera i napisałem krótki tekst gdzie powtórzyłem swoje myśli: to było morderstwo!!! Wpis ten opublikowałem w różnych miejscach w internecie. Między innymi na Salonie 24, gdzie mój tekst usunięto, a moje konto zablokowano! Już dziś widać, że jakakolwiek próba przedstawienia opinii odmiennej od oficjalnej śpiewki o lotniczej katastrofie będzię wypalana ogniem cenzury. Będzie gorzej! Nie dajcie się zwieść!!! Dwa dni temu byłem załamany i zszokowany. Ale jakoś sie trzymałem. Wczoraj było dużo gorzej. A dziś… Dziś nie mogę zebrać myśli. Tyle chcę napisać, tyle Wam przekazać. Czekam cieprliwie. Póki co prezentuję kilka tekstów z sieci, które uważam za kapitalne podsumowanie dwóch pierwszych dni po DRUGIEJ ZBRODNI KATYŃSKIEJ. Autorom zamiatam czapkom u ich stóp! Czytajcie uważnie, to wszystko prawda…
Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu, po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę, idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch ocalałeś nie po to aby żyć…
Trzeba było, by mój Prezydent zginął w Katyniu, w ziemi „ciemnego kresu”, gdzie giną najlepsi z najlepszych, odbierając ostatnią nagrodę. Trzeba było, by mój Prezydent wrócił w prostej trumnie, by tym, co na kolanach i tym, odwróconym od prawdy przypomnieć, czym jest ofiara życia.
bądź odważny gdy rozum zawodzi, bądź odważny, w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy…
Odwaga jest w nienawiści u tchórzy. Dlatego szydzili z niej, pytając o „ślepego snajpera”, gdy mój Prezydent został bohaterem Gruzji. Dlatego zagłuszano jego głos, gdy przypominał o mordercach z Katynia i drwiono z niego, gdy bronił naszej pamięci.
oni wygrają pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę, a kornik napisze twój uładzony życiorys…
Oni wiedzą, że dziś można. Pokazywać zdjęcia nigdy nie widziane, nazywać mężem stanu i ciepłym człowiekiem. Dziś, gdy mój Prezydent nie żyje, zgraja hipokrytów prześciga się w pochwałach, z nikczemnym przekonaniem, że martwy już im nie przeszkodzi. Po latach szyderstw, tanim bełkotem próbują zmyć hańbę wierząc, że oszukać Polaków jest rzeczą łatwą.
i nie przebaczaj, zaiste nie w twojej mocy przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie…
Nie będzie przebaczenia. Dopóki trwa kolejna odsłona kłamstwa katyńskiego, załgany spektakl pod dyktando Moskwy, odgrywany przez media i rządzących. Rozpoczęty przed kilkoma miesiącami, gdy ten rząd, z tym pułkownikiem KGB postanowili z mojego Prezydenta uczynić przedmiot rozgrywek. Nie będzie przebaczenia, bo nim zebrano ciała ze smoleńskiego lotniska, już zabrzmiał haniebny dwugłos – o „winie polskich pilotów” i „roli jaką mógł odegrać upór prezydenta” – zwiastujący to, co będzie się działo za kilka tygodni.
Nie będzie przebaczenia, bo chcą nam zabrać nawet naszą dumę.
strzeż się jednak dumy niepotrzebnej, oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz…
Chcą, żebyśmy ślepą nienawiścią wystawili się na ciosy. Łatwe do zadania, bo ten kto nienawidzi, już przegrał. Przed swoją maską „żalu”, chcą postawić naszą „wrogość” i pokazać ją światu, jako „dumę niepotrzebną”.
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda, dla szpiclów katów tchórzy…
I dla namiestnika – który w nienawiści do mojego Prezydenta, przez lata topił lęk. Dziś – wyniesiony na jego śmierci, chce „łączyć w żałobie” i załganym frazesem – „bądźmy wszyscy razem” próbuje zatrzeć nieprzekraczalne granice.
Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na „zdradę o świcie” i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu „niezastąpionych”. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy – kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.
“niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys”
(Zbigniew Herbert, Przesłanie Pana Cogito, fr.)
Był taki moment kilkanaście miesięcy temu, kiedy wydawało się, że nagonka na prezydenta Polski przejawiająca się w inwektywach, manipulacjach, kłamstwach, wymownych przemilczeniach i małostkowych uszczypliwościach autorstwa promomowanych w mediach polityków, a często i samych dziennikarzy – że ta nagonka osiągnęła poziom, za którym jest już wyłącznie medialny lub polityczny impeachement. Pomyślałem sobie, że chyba tylko jakaś tragedia, zwłaszcza przedwczesna śmierć prezydenta jest w stanie postawić temu tamę. I zastanawiałem się wtedy – horrible dictu! – jak by to było gdyby umarł prezydent. I – muszę przyznać – nie byłem sobie w stanie tego wyobrazić.
Od wczorajszego ranka miota się we mnie cała masa uczuć, jest wśród nich żal, obawa o stan państwa, przerażenie i niezrozumienie sensu. Ale pośród tych uczuć, które mi towarzyszą najsilniejszym jest nieustające, przytłaczające, obezwładniające poczucie n i e s p r a w i e d l i w o ś c i. Niesprawiedliwości na wielu poziomach. Na tym najniższym, wydawałoby się – trywialnym – poziomie odczułem ją otwierając internet. Okazało się, że nagle, w godzinie śmierci Lecha Kaczyńskiego wiodące portale internetowe jednak posiadają fotografie głowy państwa bez rozbieganego spojrzenia, wyłupiastych oczu, rozchylonych nienaturalnie ust, ułożonych nieforemnie dłoni. Czy wcześniej serwery tych portali, a także wiodącej telewizji informacyjnej w Polsce nie zawierały tych zdjęć? Panie dziennikarzu, panie redaktorze, czy wcześniej nie mogłeś pokazywać milionom Polaków ich prezydenta w pozie godnej? Włączyłem wiodącą telewizję informacyjną, która nadaje kompilację doskonałych autoironicznych, bystrych bon-motów prezydenta nagranych “off the record”. Okazuje się, że myśmy z tej strony Lecha Kaczyńskiego nie znali, a przecież te nagrania tam cały czas były! Dlaczego więc wiodąca telewizja prywatna położyła główną zasługę w wykreowaniu prezydenta na gbura?
Najpopularniejsza dziennikarka polityczna w Polsce, na antenie wiodącej stacji prywatnej, pogrążona w nieutulonym żalu opisuje swój wczorajszy poranek, pełen łez i smutku. Jednocześnie konstatuje, że chciałaby aby ta tragedia “zmieniła coś w Polakach”, ale sugeruje, że będzie to trudne, gdyż kiedy przyszła pod Pałac Prezydencki zapalić znicz, to podszedł ktoś do niej z motłochu, nazwał “ścierką” i kazał się “wynosić”. Ta sama dziennikarka w ostatnich kilku miesiącach dała co najmniej kilkanaście razy w swych programach telewizyjnych i radiowych najlepszy czas antenowy człowiekowi o charakterystyce kanalii. Człowiekowi, który między innymi nazywał Lecha Kaczyńskiego “trupem na wrotkach”, “półmartwym”, insynuował mu różnorakie choroby, w tym psychiczne i alkoholizm, o drobniejszych kwestiach nie wspominając. Człowiek ten wprost swoją aktualną misję w polityce określał jako “pozbycie się Kaczyńskiego” – wiodąca dziennikarka polityczna w Polsce, którą motłoch nie zaakceptował pod Pałacem, ma swój największy wkład w promowanie tej kanalii. Nie odmawiam jej prawa do żałoby po zmarłym prezydencie. Ale jej tout court nie wierzę. Nawet jeśli w tej niewiarze błądzę, to jest to błądzenie usprawiedliwione jej dotychczasową metodyczną pracą nad deprecjonowaniem głowy państwa polskiego. I jest jej kolega redakcyjny, który z poważną miną mówi o stracie jaką odczuwa, a który w pierwszym wydaniu serwisu informatycznego, pod swoim kierownictwem kazał wycofać z pierwszej na ostatnią pozycję informację o tym, że prezydent odznaczył orderem Annę Walentynowicz. Jaka to dla niego strata? Przecież to był prezydent, którego miejsce w twoim programie było tuż przed prognozą pogody? A jak się czuje ich kolega ze stacji państwowej, dziennikarz roku, którzy czytając nagłówki opiniotwórczej prasy turlał się ze śmiechu powtarzając “borubara”, “irasiada” wypowiadanych przez “niskopiennego”prezydenta? A największa gazeta, która te nagłówki drukowała i była w stanie posunąć się nawet do kłamstw i przestępczych – nieprawdziwych, jak się oczywiście okazało – zarzutów, ma dziś najpiękniejszą szatę graficzną ze wszystkich żałobnych wydań. Jak dziś oni wszyscy się czują, lub jak powinni się czuć gdyby posiadali sumienie, widząc od kilkudziesięciu godzin to, co jest ważne, widząc tchnienie Absolutu w niesłychanym żywiole symboliki (wieloznacznej) tej tragedii – w obliczu tych wszystkich litrów atramentu wylanego, ton papieru zadrukowanego i terabajtów informacji o przejęzyczeniach, gafach, wyglądzie głowy państwa i Bóg wie czym jeszcze? Jak powinni się czuć?
Kandydat na prezydenta, wykonujący właśnie funkcje głowy państwa, eksponowany w mediach od wczoraj z racji swych konstytucyjnych kompetencji, zwraca się z “orędziem do narodu” , apelując o jedność ponad podziałami. I – proszę mi wybaczyć, jestem zwykłą mendą – za każdym razem gdy widzę jego doskonale upudrowaną twarz na tle biblioteczki i białoczerwonej flagi, wraca mi obraz sprzed roku, kiedy to prezydent RP, jako jedyny, jak się wydaje, rozumiejąc sytuację geopolityczną przebywał na terenie Gruzji zaatakowanej przez Rosję. Kolumna prezydencka została ostrzelana przez patrol rosyjski, a obecny kandydat-marszałek-prezydent wielce rozbawiony opowiadał o “zabawie w żołnierza”, “dzikiej eskapadzie” prezydenta, kwitując: “jaki prezydent, taki zamach”. Dziś maszeruje na czele konduktu żałobnego i ogłasza żałobę narodową “z powodu katastrofy rządowego samolotu”. A nie dlatego, że zginął Lech Kaczyński, głowa państwa, wybitny człowiek?
I jest jego kolega klubowy, wybitny specjalista od much i muszek, którego nienawiść do “kaczyzmu” pochłonęła bez reszty, który ilością inwektyw i chamstwa przebił podaj wszystkich. W kondukcie, zalani łzami kroczą przedstawiciele Partii Władzy, którzy okazywali dumę z wykradzenia samolotu prezydenckiego i uziemienia głowy swojego państwa w domu, są ludzie, którzy nawet kosztem wizerunku Polski za granicą opluwali polskiego prezydenta do partnerów ze świata. W żałobnym pochodzie nie mogło zabraknąć także “legendy Solidarności”, który – ze znaną już skromnością – oświadczył, że “wybacza”Lechowi Kaczyńskiemu. Co takiego wybacza prezydentowi, który pod każdym względem bił go na głowę, a którego prostacko wyzywał, naśmiewając się także z jego małżonki? Jakie ma prawo do “wybaczania”czegokolwiek temu człowiekowi?
Jeszcze nie ostygło ciało prezydenta, a kandydat-marszałek-prezydent dosłownie w kilka godzin wprowadził do pałacu swojego – nomen omen – namiestnika. Nikt nie zauważa dwuznaczności w tym, że gestorem dokumentacji dotyczącej aneksu do likwidacji WSI jest jeden z prawdopodobnych bohaterów tego dokumentu. Jeszcze nie dotarło do nas ciało szefa IPN, a – jak mówił dziś któryś z “pisowskich”dziennikarzy – jego zastępczyni podejmuje już jakieś decyzje. Do czego się tak spieszą? Czy to nie nasuwa skojarzeń z mało lubianymi zwierzętami na sawannie? Co będzie potem? Teraz już nietrudno to sobie wyobrazić.
Nie odmawiam nikomu prawa do żałoby, ale pozwólcie zachować mi prawo do niewiary w Waszą szczerość. Solidnie żeście na to zapracowali.
Nie dotarliśmy nawet do Palmir, czyli Akcji AB (Außerordentliche Befriedungsaktion). A gdzie Powstanie Warszawskie, cały okres okupacji niemieckiej i sowieckiej obozy zagłady i obozy długiej śmierci?
Jeśli tamto czyczenie gruntu się nie udało, wczorajsza katastrofa nic nie zmieni. W przeciwnym razie juz dawno nie jesteśmy Narodem, tylko wspomnieniem, rudymentem, ogonową częścią kręgosłupa.
“Jaki prezydent, taki zamach” był uprzejmy powiedzieć nasz od wczoraj p.o. Prezydenta, Bronisław Komorowski, po zamachu na prezydenta Kaczyńskiego w Gruzji. “Jaki Prezydent, taka katastrofa” – dopowiedział los, jednocześnie umieszczając na wymarzonym fotelu marszałka Bronisława Komorowskiego. Ten zaś wygłosił mowę do narodu, równie wyważoną i zarazem szczerą, jak wcześniejsze słowa o zamachu w Gruzji.
“Nie ma już lewicy i prawicy” – mówi marszałek Komorowski, co tłumaczy się jako słowa o pojednaniu w godzinie próby. “Nie ma lewicy” – nie ma już lewicowego kontrkandydata dla marszałka (Jerzego Szmajdzińskiego), nie ma też pani, która zawsze budziła moją wielką irytację, jednak dla lewicy była postacią istotną, i która również brana była pod uwagę jako kandydatka. (Jolanta Szymanek-Deresz). “Nie ma już prawicy.” Nie ma najbardziej liczącego się kandydata na prezydenta, nie ma też co najmniej dwóch osób, typowanych w różnych rozważaniach na ewentualnych kandydatów (Grażyny Gęsickiej i Macieja Płażyńskiego), w przypadku rezygnacji Lecha Kaczyńskiego z kandydowania. Nie ma szefa IPN, nie ma poważnej części czołowych polityków PiS, nie ma najlepszych urzędników kancelarii prezydenta. “Nie ma lewicy ani prawicy” – to jednak nie rekord specyficznego wyczucia naszego nowego męża opatrznościowego. W pierwszej publicznej wypowiedzi pan Komorowski, z mistrzowskim wyczuciem powiedział narodowi, że oto “spadły na niego obowiązki”. Fakt, idealne określenie – spadły – razem ze szczątkami płonącego samolotu i fragmentami ciał ofiar.Co myślą dziś wszyscy ci, którzy jeszcze niedawno straszyli nas “polskim Putinem” czy “polskim Łukaszenką”, dziś zaś mówią nam w mediach o swoich uczuciach, o stracie, o wieloletniej przyjaźni? Ciekawe, z jakimi uczuciami najwięksi przeciwnicy Kaczyńskiego zdejmowali wczoraj liczniki odmierzające czas do końca kadencji? Czy Radosław Sikorski z przyjaciółmi przypomniał sobie prawyborczą konwencję, podczas której skandowano “Były prezydent Lech Kaczyński”? Czy może do kogoś dotrze, że jednak wcześniej trochę przesadził? Rozjeżdża się jednak góra z dołem, który wystawia niskie noty nagraniu z Michnikiem na stronach gazety i zakłada na facebooku grupy, potępiające histerię wokół śmierci “tak zwanych elit” czy walczące z okazywaniem żałoby w internecie.Zdaję sobie sprawę, że mój tekst zbudzi sprzeciw. Zdaję sobie sprawę, że mogę być bardzo niesprawiedliwy – chciałbym, by moje oceny okazały się mylne. Chcę widzieć dookoła ludzi, nie hieny. Wiem, że rozmiar tragedii, który wciąż jeszcze dopiero sobie uświadamiamy, może, nawet musi, wywołać w wielu osobach autentyczną zmianę – jest to nieuniknione. Jednak pamiętam słowa, które słyszałem bez przerwy przez ostatnie kilka lat. Pamiętam zdjęcia Lecha Kaczyńskiego z mediów – małej, złośliwej karykatury. Chytrego gnoma. Trzeba było wczorajszego dnia, by okazało się, że istnieją też inne zdjęcia – te, na których Kaczyński wygląda poważnie i godnie. Marek Migalski na swoim blogu napisał: “trzeba było śmierci Lecha Kaczyńskiego by wszyscy dostrzegli Go takim, jakim był naprawdę: ciepłym człowiekiem, trochę nieśmiałym, wspaniałym ojcem i mężem, oddanym Polce, odważnym wojownikiem całe życie walczącym o innych. Dopiero śmierć zdarła wszystkim bielmo z oczu i naród zobaczył Go w obrazie prawdziwym, a nie w karykaturze. I obyśmy zapamiętali Go właśnie takim, zasługuje na to, to mu się należy!”
PS, Chciałbym podziękować proboszczowi naszej parafii św. Michała Archanioła w Warszawie, ks. prałatowi Józefowi Hassowi, za piękne, porywające kazanie. Kazanie, w którym znalazło się wszystko, co powinniśmy w tych dniach usłyszeć w kościele. Również – nazwanie po imieniu tych spraw, które umykają w wystąpieniach polityków, dziennikarzy, a nawet kapłanów. Dziękuję.
“Teraz Mój Prezydent, czyli wyznanie niewiary (2010-04-10, 8:42)
Prezydent Lech Kaczyński nie żyje.
Mój Prezydent.
Mój, chociażby tylko z tego powodu, że na niego głosowałem.
Pamiętam jednak teraz, że nie zawsze wystarczało mi odwagi, powiedzieć to wprost. Przyznać uczciwie, że oddałem na niego swój głos, bo ufam mu i wierzę, że jest uczciwym człowiekiem – kochającym Polskę patriotą.
Nie raz i nie dwa wolałem tchórzliwie poddać się presji tych głośniejszych, patrzących z politowaniem na każdego, kto mówił o Lechu Kaczyńskim „Mój Prezydent”.
Tak.
Chcąc uniknąć drwiących spojrzeń i wyrażających niezrozumienie i pobłażliwość wzruszeń ramion ludzi, których przecież tak naprawdę nie szanowałem, „dyplomatycznie” wolałem podkreślić, kogo _nie_ popieram.
Tak było łatwiej. Wydawało mi się to ładnym i zgrabnym wyjściem zamykającym już na starcie niezręczne dyskusje.
Teraz mój Prezydent nie żyje i nie potrafię bez wstydu o tych tchórzliwych wyznaniach niewiary myśleć.Niby dzisiaj tak samo „mój”, jak i wtedy.
Nie mogę jednak zapomnieć, że z ustami pełnymi frazesów o prawdzie i odwadze, już w tak drobnej sprawie potrafiłem stchórzyć. Żeby uniknąć drwin tych, którzy najgłośniej krzyczeli.
Żenujące.
Dzisiaj słyszę od nich: „Wprawdzie na niego nie głosowałem, ale przecież to był mój Prezydent.” I chce mi się krzyczeć w bezsilnej złości, bo… widzę w nich siebie.
Przepraszam Panie Prezydencie.
Oddałem na Pana swój głos, oddałbym go ponownie. Przywrócił mi Pan wiarę w to, że warto wierzyć, że są ludzie tacy jak Pan i że można i trzeba. Dla Polski.
Dlatego tak bardzo boli, że wbrew sobie, w tych tak wydawałoby się prostych momentach prawdy potrafiłem się Pana wyprzeć.
Nie dopuszczałem do siebie dziś informacji, że hekatomba Smoleńska to coś innego jak tylko wypadek… ale…
Klękający Premier Rządu Rzeczypospolitej Donald Tusk. Smutny, bardzo smutny. Obok Putin, wyglądający tak jakby przyjechał sprawdzać stan robót. Kolejne KGBowsko – NKWDowskiej roboty. Klepiący naszego Premiera po plecach. Pokazujący mu rozbitego Tupoleva. Widzisz, Donald, dlaczego musisz być nam posłuszny.
Potem scena z łączeniem się z poszczególnymi ministerstwami. Czy zdrowie działa? Moskwa czy jest na linii? Nie ma Moskwy, ale jest zdrowie. I nagle jakiś piekielny transport 387 dotarł do Moskwy? Jaki transport z numerem? Jaki transport?
To trumny z ciałami polskiej elity!
A dla nich transport z numerem. Czy te transporty Rosjanie liczą od 1940 roku? Czy może od 1831 roku?
Ciała wiozą do Moskwy. Nie można ekspertów z Moskwy wysłać do Smoleńska. Nie można. Właścicielami trumien są Rosjanie. Oni badają sprawę. Czy jest powiedziane kiedy nam oddadzą? A może badania u nich się przedłużą. Nu.. Polska przedłuży wtedy swoją żałobę. W Moskwie wszystko musi być zawsze dokładnie sprawdzone. Może Rosjan trzeba będzie prosić o wydanie zwłok Pana Prezydenta Rzeczypospolitej? Błagać. Oni są panami naszej żałoby. Naszej tragedii.
Orędzie do Polaków Prezydenta Miedwiediewa. Orędzia wygłasza się do własnych narodów. Do narodów innych można mieć przemówienie, odezwę, mowę. Ale nie orędzie. Polska jest krajem niepodległym. Była.
Smoleńsk roku 1612. Kwiecień. Kolejna wiosna w tych piaszczystych, brzozowych lasach. Szumią drzewa, wszystko pachnie wiosną. Ciszę przerywa głos cwałującego od wschodu konia. Ktoś tam jedzie przez te kozie górki. Gdy drzewa przestają szumieć, słychać go coraz wyraźniej. Słychać nawet głęboko oddychającego człowieka. Już go widać. Ubrany tak nie po miejscowemu. Karabella. Szlachecki kontusz. Czapka. Pas słucki z herbem tak zawsze licznej szlachty Polskiej. Nie wiadomo czy z Litwy czy z Korony. Ale czegoś się boi, przed czymś ucieka. Rozgląda się w tył, i popędza konia jak najszybciej. Do Polski! Do Polski! Do domu! Do ojczyzny! I świst strzały z mongolskiego łuku. Nie zdążył umknąć. Pada głucho na ziemię. Ci co wypuścili strzałę nawet się nim nie zajmują. Giną gdzieś w przestrzeniach Rosji. A Polski szlachcic leży. Przed chwilą jeszcze słyszał bieg konia, swoje oddychania, miał plany, marzenia, myśli o poprawie siebie. A teraz… tylko drzewa szumiały. Nikt nie płakał nad nim. Nikt nie leciał po niego. Nikogo nie było obok. W swej wściekłości, za tą wyprawę, której sukces był tak blisko i tak daleko.. wystarczyło Władysława ochrzcić na Cara… ale to było tak dalekie… nikt z wojsk koronnych nie uciekał z nim. Wszystkich wybili w Moskwie. Nie było też nikogo z prywatnych. Wściekał się i umierał. Przeklęta ziemia.
Największy rozkwit Rosji to czas gdy Polski na mapie nie ma. Jest Polska Jagiellonów. Moskwa gdzieś tam jednoczy poszczególne księstewka. Polska słabnie. Rosja rośnie. Kosztem Polski. Kolejne województwa przechodzą pod opiekę Cara. Kozacy przechodzą po opiekę Cara. W końcu całe państwo przechodzi w opiekę.. w protektorat Imperatorowej.. urodzonej w Polskim dziś Szczecinie. Król Polski jest wybierany przez Carycę. Potem z urzędu Car Rosyjski staje się Królem Polskim. Kongres Wiedeński, Europa spłacała Aleksandra za wyzwolenie od Napoleona. Spłacała nie swoim tytułem. Nikt Europie nie dał prawa do tytułu Króla Polskiego.
Drzewa w Smoleńsku znów szumiały złowieszczo gdy Francuzi maszerowali obok Polaków na Moskwę.
Szumiały, gdy Mikołaj I dziękował za tytuł Króla Polskiego i zaczął posyłać pierwsze kibitki z Polakami na wschód, na Sybir. Mają ci dumni Polacy tą śmieszną piosenkę: Jeszcze Polska nie zginęła. A to zobaczymy.
Kibitki ruszały w falach. Zawsze obok Smoleńskich drzew. 1863 rok. 1905 rok. 1939 rok. 1940 rok… 2010 rok.
Jesteśmy jedynym rywalem Rosji. Rywalem którego Rosjanie się boją. Ten strach przed nami tłamszą zawsze opowieściami o tym, że najbardziej na matuszkę Rosję napadał Napoleon, ale daliśmy mu spaloną Moskwę w prezencie. A potem napadł szaleniec Hitler. To były wielkie wojny ojczyźniane. Ale to my byliśmy zawsze ich największym zmartwieniem. Jak szaleni wdarliśmy się na Kreml. Jako jedyni. Wariaci Polacy. Niby Słowianie, ale tacy inni. To nasze nazwiska kolonizowały Rosji Syberię. Nie tylko z przymusu. Rosjanie nas upokarzali, bo my ich upokarzaliśmy. Mieli genialnego, wspaniałego Puszkina. Ale Polacy wydali Mickiewicza i Słowackiego. I to Mickiewicz wykładał literaturę słowiańską w Paryżu. Mieli genialnego Dostojewskiego, ale Polacy wydali Sienkiewicza, a on napisał Quo Vadis. Rosjanie nie stawiają pytań w swojej literaturze. Opisują i przyjmują świat jakim jest. Jest zbrodnia, to jest i kara. Ot życie. A Polacy zawsze nagle się zadumają: Dokąd idziesz Panie? Dokąd zmierzasz świecie?
Czasem nam zazdroszczą tej refleksji, ale czasem te momenty naszego zamyślenia doskonale wykorzystują. Napadli na nas w najbardziej zdradziecki sposób 17 września. Ambasador Sowiecki 11września 1939 roku opuszczał Ministra Becka i Prezydenta Mościckiego. Jechał sprawdzać możliwości dozbrajania walczącej Polskiej Armii w Związku Sowieckim. Tak panie Ministrze. Jesteśmy z wami! Z Polską walczącą.
Ciężko jest być Ambasadorem Rzeczypospolitej w Moskwie. Trzeba na tą placówkę słać ludzi najwyższej klasy i honoru i mądrości. Ambasador Bahr w tej roli spełnia się znakomicie. Ale i on musi być przygotowany na tą upiorną noc jaką miał niegdyś ambasador Grzybowski. O godzinie 2 w nocy został wezwany do Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych, gdzie poinformowano go o wyroku śmierci na Polskę. Bo Pan Panie Ambasadorze ma w hymnie tak ładnie: Jeszcze Polska nie zginęła. A to zobaczymy.
Zadumaliśmy się niestety w tym wrześniu. Rydz Śmigły wydaje ostatni swój rozkaz: z Bolszewikami nie walczyć. Nie wypowiedzieliśmy wojny Rosjanom. Nie potrafimy nikomu wypowiedzieć wojny. Nigdy. Wojny domowe, to nasza specjalność, ale wypowiedzieć wojnę komuś innemu. Albo jesteśmy za dużymi tchórzami, albo nie godzi się według nas prowadzić wojen. Z Bolszewikami nie walczyć. Nie było wojny polsko – sowieckiej, polsko – rosyjskiej. Łatwiej było Stalinowi podpisać Katyńskie rozkazy. Nie mordował przeciwników wojennych, ale swoich przymusowych obywateli. Tym którzy mieli czelność na moment zerwać się z rosyjskiej opieki. Drogę wskazał Murawiew Wieszatiel. Teraz Stalin i Nagan. Nie wypowiedzieliśmy wojny! A oni nas nie traktują jak niepodległe inne państwo. My jesteśmy jedną z prowincji wielkiej Rosji. Podlegającej prawo Rosji. W 1945 Rosja znów skorzystała z tego prawa i wezwała do Moskwy samolot z przywódcami państwa podziemnego.
Wojny nadal nie potrafimy wypowiedzieć. Transport numer 378 odleciał do Moskwy. Patrząc na przestraszonego Tuska, przestraszonego Pawlaka, który po raz kolejny mógł zobaczyć następny gangsterski chwyt, przestraszonego Klicha. Na razie Moskwa nie będzie musiała wysyłać kolejnych transportów z Polakami. Przecież Moskwa nigdy nie morduje do końca. To nie niemiecka dokładność Hitlera która wymordowała wszystkich polskich żydów. To albo to Rosyjska nutka słowińskiej łagodności, przykryta dzikością wschodu, albo Rosyjska perfekcja w stosowaniu polityki kija i marchewki. Profesor Świaniewicz słuchał Katyńskiego lasu, ale nie wyciągnięto go z wagonu. W 1941 roku trafił do Andersa.
Griazowiec. Dla tych Polaków, dla których Rosja ma swoją marchewkę jest Griazowiec. Gdzie uczą się, jak dobrze jest żyć w zgodzie z państwem carów. Był Griazowiec z którego wyszedł Berling.. Jaruzelski, Kiszczak…
Dzisiaj Putin zorganizował Griazowiec w namiocie rozbitym na miejscu Smoleńskiej katastrofy. Jedynym więźniem był tam dziś Tusk. Ale na niego nawet taki mały Griazowiec wystarczy. Lepiej być Polsce u boku silnej Rosji. Dla Kaczyńskiego, Płażyńskiego, Kurtyki, Kochanowskiego, Gągora, Stasiaka, Handzlika, Wypycha, Walentynowicz, Kaczorowskiego musiano zorganizować kolejny Katyń. Dla Tuska, Sikorskiego, Komorowskiego, Palikota wystarczy Griazowiec.
Sikorski sam sobie ten Griazowiec zorganizował gdy skandował Lech Kaczyński były Prezydent Polski. Dzisiaj Polska nie miała Ministra Spraw Zagranicznych. Królestwo Kongresowe też takiego ministerstwa nie posiadało.
Komorowski sam sobie ten Griazowiec zorganizował gdy z zadęciem mówił: jaki Prezydent taki zamach. Dzisiaj Polska już nie ma Marszałka. Królestwo Kongresowe też Marszałka Sejmu nie potrzebowało.
Żaden Polski przywódca nigdy nie przywoził z Moskwy dobrej nowiny. Jutro z Moskwy przyleci Premier Tusk. Czy jeszcze Premier Rządu Rzeczypospolitej, czy już namiestnik Królestwa Kongresowego? To był dobry tydzień dla Rosji. Umowa o gazociągu północnym – kolejny etap budowy. Dziś katastrofa z tym który postawił się wtedy Putinowi w Tbilisi. Tym który nie pozwolił Putinowi zapomnieć na Westerplatte w jakim charakterze wchodziła Armia Czerwona do Polski w 1939 roku. Słaba Polska to silna Rosja. Silna Polska to słaba Rosja.
Z Bolszewikami nie walczyć. Śmigły we wrześniu był w agonii. Nie myślał. Popełnił najfatalniejszy rozkaz. Przecież gdybyśmy wypowiedzieli wojnę sowietom, to Francja i Anglia musiałaby jakoś zareagować. Wszak byliśmy i jesteśmy sojusznikami. Stalin podpisywałby wyrok na oficerów wojującego z nim państwa, mającego swoich sojuszników. Ale nas i Śmigłego złapała chwila słabości.
Nie może nas ta chwila słabości złapać dziś. Z Bolszewikami nie walczyć, a oni idą prostym marszem po.. trupie Polski. W Instytucie Pamięci Narodowej za chwilę będą wprowadzone nowe porządki. Tak aby Ci z poprzednich Griazowców czuli się bezpiecznie. Narodowy Bank Polski za chwilę otrzyma nowego szefa. Proszę zwrócić uwagę, że media zagraniczne jako drugą osobą pokazywały Szefa NBP (gouvernor of Polish Central Bank), ale świat obraca się i będzie się obracał wokół pieniądza. Wejdzie tam radosny zwolennik wejścia do strefy Euro. Po co Polsce waluta? A po co niepodległość. Bolszewicy maszerują w linii prostej. Dzieci i harcerze budowały zapory na ulicach Grodna. Nasz fatalizm i tragizm, bo w polu Bolszewików nie pokonamy. Na początku wojna prawna. Wojna zadeklarowana. A nie beznadziejne butelki z benzyną… Skoro nie ma wojny z Sowietami, to działacie jak bandyci atakujący normalną armię, która za zgodą waszych władz weszła do Polski.
Noc dzisiejsza jest upiorna. Ale oprócz tych zniczy pod Pałacem Prezydenckim jest tam jeszcze archiwum z likwidacji WSI. Tak potrzebne aby wybranie nowego namiestnika na Kraj Przywiślański przebiegło bez przeszkód. Tak aby Polski orzeł znów wrócił na swoje miejsce, gdzieś na prawym skrzydle Rosyjskiego dwugłowego Orła. Wszak Marszałek Komorowski powiedział: Razem. Razem z Rosją. Ten ocean zniczy nie powstrzyma tych co chcą te dokumenty wydobyć. Tak abyśmy do końca byli krajem przywiślańskim. Ubekistanem.
A oni będą maszerować i maszerują. Raz brutalnie, tak gdy Palikot tydzień temu mówił, że Prezydent fatalnie wygląda. Tak jak wtedy gdy Tusk mówił: po co mi Prezydent? Albo gdy Mistewicz głosił swoje teksty o narracji, że Rosjanie zaatakowali samolot z Polskim prezydentem. To dzisiaj wszystko się spełniło. I dzisiaj maszerują znacznie łagodniej. Chowają się za zdjęciami wreszcie uśmiechniętego Pana Prezydenta. Chowają się w deklaracjach o tym jak to Prezydent i wszyscy Ci co zginęli dziś w Smoleńsku byli wielkimi patriotami, mądrymi osobami. A jeszcze dzień wcześniej, tydzień temu..
Wypowiedzmy Im wreszcie wojnę. Z Bolszewikami trzeba walczyć. I z tymi zagranicznymi i z naszymi krajowymi. Normalną otwartą wojnę. Nie można się tej wojny bać, bo znów zorganizują nam kolejny Katyń. W Katyniu nie zginął Gomułka, Bierut, Berling, Spychalski, Jaruzelski, Kiszczak.. tak jak dziś w Smoleńsku nie zginęli Drzewiecki, Chlebowski, Misiak, Sobiesiak… Oni strzelają do nas, nawet gdy nie czynią tego swoimi rękami, ale mają zawsze u boku spokojnego Putina. Który poklepie po plecach Tuska. To nie było żadne przytulenie, tak dzisiaj nam potrzebne. To było poklepanie – dobra robota. Będzie dzisiaj szło do Moskwy wiele jeszcze z Polski meldunków.
Wypowiedzmy Im wreszcie wojnę! Tym dla których Polska to dziki kraj, bo nie zmieni tego nastawienia chociażby najbardziej żałobne przemówienia polityków PO. Tym dla których Prezydent to cham, homofob, kartofel.. i nie zmieni tego chociaż najpiękniej dobrane zdjęcie pary prezydenckiej. Tym dla których Prezydent to pijak, i nie zmieni tego chociaż najpiękniej napisany wpis żałobny. Nie my zaatakowaliśmy, to nas zaatakowano, ale miejmy w sobie tyle odwagi i wypowiedzmy im wojnę!
Szlachcic nim umarł przeklnął ziemię Smoleńską i Polskę, za to, że go zostawiła. Może dziś gdy samolot w Smoleńsku zmierzał ku swojemu przeznaczeniu, nie zaświtała myśl w głowach jego pasażerów, że ta Polską którą oni tak kochają, tyle robią dla niej, wysyła ich w latającej trumnie, że nie potrafi dać im, oprócz wielkich i patetycznych słów, obietnic odnowienia floty rządowej, porządnego samolotu? Bo w Polsce macie ten taki śmieszny hymn: Jeszcze Polska nie zginęła. A co wam ta Polska dała? W 1939 roku nie dała wam nawet prawa do wojowania z Rosją. W 2010 roku dała wam latającą trumnę.
Jeżeli ktoś kocha Polskę, to nie potrafi tego racjonalnie wytłumaczyć. Jeszcze Polska nie zginęła!
Gdy dawniej mordowano głowę rodziny, to zbierano się po to aby pomścić ją. Panie Prezydencie nie oddamy Polski bez walki!
Jeżeli czyta Pan moje słowa – Panie Prezydencie – proszę o wybaczenie.
‘jestem o tym przekonany, że było to morderstwo.’
Zeby miec pewnosc trzeba miec dowody.Pochopny osad moze zrobic tyle zla co oszczerstwo.
Prezydenta Kaczynskiego uwazalem za osobe odwazna i o rzedkiej uczciwosci Nie jestem tez bynajmniej fanem tych co rzadza Rosja -zawsze uwazalem ich za zimnych pragmatykow ale jak chrzescijanin mam wiare w czlowieka i troche wiecej optymizmu.Czlowiek (takze i prezydent lub premier Rosji) stworzony zostal przez Boga i dla Boga.A moja wiara uczy ze glosu sumienia nie da sie totalnie wyeliminowac.Jesli jest okolicznosc ktora moze wstrzasnac czyims uspionym sumieniem to nalezy raczej miec nadzieje -to tak odnosnie takze slow ktore nasz prezydent mial wypowiedziec w Katyniu.
Tadeusz
To już drugi raz w ciągu kilu dni zostaję “oszczercą”. Dowody? Żartujesz chyba! Albo jesteś nieskończenie naiwny! Gdybym miał dowody, to byś nie czytał mojego bloga, a ja nie pisałbym odpowiedzi na Twój komentarz! Gryzłbym ziemię po jakimś “zawale” lub “wypadku samochodowym”. Myślałem, że to oczywiste, ale widac nie dla wszystkich. Zapytam więc retorycznie: czy gen. Sikorski został zamordowany czy zginął w katastrofie lotniczej? To jak? Która odpowiedź jest prawidłowa? Dowodów na to, że było to morderstwo nie ma. I co? Jak myślisz?
Adrian, po pierwsze nie nazwalem Cie oszczerca a tylko uwazam ze to pochopne osady (i to nie po to zeby Cie urazic).Nie po to tez czasami czytam tego bloga zeby ‘ugryzc’ autora -zreszta niektore poruszone zagadnienia byly dla mnie nowe i ciekawe (np o Lysiaku).
Poki co uwazam i mam wielka nadzieje ze w kwestii morderstwa nie masz racji (i to nie dlatego zebym to JA mial zaraz racje -tylko dlatego ze taki zamach niesamowicie obciazylby sumienia tych co za nim by stali)
A optymizm wcale nie musi stac w sprzecznosci z realizmem.Przypomnij sobie ostatnie dni Rudolfa Hoessa (nie tego co polecial na ‘misje’ do Szkocji ale tego z Oswiecimia…
Jeżeli twierdzisz, że taki zamach nie mógł mieć miejsca, bo “niesamowicie obciążyłby sumienia tych, co za nim stali”, to mnie to zwyczajnie śmieszy, by nie powiedzieć czegoś, co mogłoby Cię urazić. Z tego co pamiętam, to jesteś człowiekiem uczciwym, dobrym i chyba przez to negujesz zło, które się właśnie wydarzyło. Nie chcę się wymądrzać, cytować (na przykład) Suworowa, tracić czasu na opisywanie działań służb w ogóle (a w szczególności służb rosyjskich), by Cię przekonać, że Imperium Zła ma się bardzo dobrze, a powszechna o nim wiedza to nawet nie wierzchołek góry lodowej… Wiem, że masz dobre intencje i chciałbym się mylić, ale to było morderstwo. Właśnie teraz dochodzą do mnie kolejne informacje potwierdzające takie działania. Kolejny krok tego samego planu – biura ś.p. prezesa IPN zostały przeszukane, archiwum dokumentów z likwidacji WSI splądrowane, mieszkanie ś.p. Wassermanna zostało także przeszukane w poszukiwaniu… no czego? Jak myślisz? Nie mam zamiaru Cię obrażać, ale Twój tok rozumowania jest zwyczajnie naiwny. Uczciwie naiwny, wiem. “Złudzenia polityczne bywają równie bolesne, co złudzenia miłosne” – pisze Łysiak. Otóż to! Znów nam kradną Polskę…
Rzeczywiscie to brzmi zabawnie jak to teraz czytam.To raczej moje niefortunne sformulowanie –nie rozdzielilem zdania. Powinno byc:uwazam ze to nie bylo morderstwo –to jedna sprawa.
Natomiast mam nadzieje ze nie bylo –ze wzgledu na ewentualne skutki moralne –to druga rzecz. Ale wyszlo jak wyszlo…
Oczywiscie-sadze ze czlowiek jest wolny a wiec zdolny do najgorszych rzeczy…
ale intuicje -bledne zreszta miewali i wielcy mistycy….
ZATRZYMAJ PANIE BOŻE ZEGAR !!!
Zygmunt Jan Prusiński
BYLIŚCIE STWORZENI DLA SIEBIE I POLSKI
Motto: A mogliście żyć i patrzeć na łąki…
To nie są słowa wkomponowane w ciszy. Nie.
Poeta nie może milczeć nawet kiedy drzewa płaczą.
Wesoła z Was była para – to mogę napisać.
Nie dlatego że byliście parą prezydencką –
On Twoim Rycerzem, Ty Jego Damą…
Rozpędzeni w uroku uścisku, ręce Wasze mówią.
A teraz kiedy rozłączył Was los upadku samolotu,
jesteście żywsi w sercach zjednoczonych Polaków.
Katyń – Symbol cierpienia Narodu…
Wy tam zostawiliście Duszę Polski !
10 Kwietnia 2010 – Ustka
Zygmunt Jan Prusiński
POSZLIŚCIE TAM GDZIE GŁĘBOKA CISZA
Pamięci Anny Walentynowicz
Motto: Rosa tłumi łzy choć płacze…
Nie umiem niczego wytłumaczyć.
Wiem że jesteście Aniołami
w mojej książce bez tytułu…
Widzę Panią Annę Walentynowicz –
tyle lat czekała w swoim domu,
że zapukam do Jej drzwi.
Była w Ustce w Domu Kultury,
dała swoją wizytówkę – zaufała:
” – Tylko nie zapomnij mnie poeto”!
Tak wyrzekła Pierwsza Solidarnościowa Dama.
11 Kwietnia 2010 – Ustka
Zygmunt Jan Prusiński
A TEN KATYŃ, A TEN SMOLEŃSK…
Motto: “Pilnujcie Tego Miejsca” – Czesław Cywiński
Sobota godzina dziesiąta,
jak każda sobota i godzina dziesiąta; czym się różni ?
Miałem w skromnym ogródku u mamy zasadzić
z innego ogródka różne kwiaty.
Taki mały prezent w tym dniu,
co nic takiego się nie działo – zwykła cisza.
Dym z papierosa, kilka łyków kawy, pobrudzone ręce,
i ziemia – ta ziemia która rodzi…
Ale ziemia też zabiera, niszczy, zabija –
jak onegdaj Katyń, jak w sobotę Smoleńsk.
Jakby jakieś dziwne zjawy malowały w kałuży twarze.
– Znaliśmy te twarze…
11 Kwietnia 2010 – Ustka
Zygmunt Jan Prusiński
WEŹMY CISZĘ DO SERCA
Motto: Jesteśmy Aniołami Narodu
Niech się zagoją te rany na drzewach –
co jest winne drzewo, piasek i kamień ?
Tulimy pamięć muzyką Szopena,
uczmy się słuchać jego “Spaceru”…
Wypadł mi wiersz bez tytułu z kieszeni,
brakuje kilka scen dopisać w rytmie.
Deszcze odeszły wstydliwe na południe,
– kwiaty i znicze, tylko cisza w korze śni.
Bo tam na wschodzie żyje Las Katyński;
otwiera się Serce – tam, tam Polska śpi.
12 Kwietnia 2010 – Ustka
‘jestem o tym przekonany, że było to morderstwo.’
Zeby miec pewnosc trzeba miec dowody.Pochopny osad moze zrobic tyle zla co oszczerstwo.
Prezydenta Kaczynskiego uwazalem za osobe odwazna i o rzedkiej uczciwosci Nie jestem tez bynajmniej fanem tych co rzadza Rosja -zawsze uwazalem ich za zimnych pragmatykow ale jak chrzescijanin mam wiare w czlowieka i troche wiecej optymizmu.Czlowiek (takze i prezydent lub premier Rosji) stworzony zostal przez Boga i dla Boga.A moja wiara uczy ze glosu sumienia nie da sie totalnie wyeliminowac.Jesli jest okolicznosc ktora moze wstrzasnac czyims uspionym sumieniem to nalezy raczej miec nadzieje -to tak odnosnie takze slow ktore nasz prezydent mial wypowiedziec w Katyniu.
Tadeusz
Witaj Tadeusz!
To już drugi raz w ciągu kilu dni zostaję “oszczercą”. Dowody? Żartujesz chyba! Albo jesteś nieskończenie naiwny! Gdybym miał dowody, to byś nie czytał mojego bloga, a ja nie pisałbym odpowiedzi na Twój komentarz! Gryzłbym ziemię po jakimś “zawale” lub “wypadku samochodowym”. Myślałem, że to oczywiste, ale widac nie dla wszystkich. Zapytam więc retorycznie: czy gen. Sikorski został zamordowany czy zginął w katastrofie lotniczej? To jak? Która odpowiedź jest prawidłowa? Dowodów na to, że było to morderstwo nie ma. I co? Jak myślisz?
Pozdrawiam
Adrian, po pierwsze nie nazwalem Cie oszczerca a tylko uwazam ze to pochopne osady (i to nie po to zeby Cie urazic).Nie po to tez czasami czytam tego bloga zeby ‘ugryzc’ autora -zreszta niektore poruszone zagadnienia byly dla mnie nowe i ciekawe (np o Lysiaku).
Poki co uwazam i mam wielka nadzieje ze w kwestii morderstwa nie masz racji (i to nie dlatego zebym to JA mial zaraz racje -tylko dlatego ze taki zamach niesamowicie obciazylby sumienia tych co za nim by stali)
A optymizm wcale nie musi stac w sprzecznosci z realizmem.Przypomnij sobie ostatnie dni Rudolfa Hoessa (nie tego co polecial na ‘misje’ do Szkocji ale tego z Oswiecimia…
Tadeusz!
Jeżeli twierdzisz, że taki zamach nie mógł mieć miejsca, bo “niesamowicie obciążyłby sumienia tych, co za nim stali”, to mnie to zwyczajnie śmieszy, by nie powiedzieć czegoś, co mogłoby Cię urazić. Z tego co pamiętam, to jesteś człowiekiem uczciwym, dobrym i chyba przez to negujesz zło, które się właśnie wydarzyło. Nie chcę się wymądrzać, cytować (na przykład) Suworowa, tracić czasu na opisywanie działań służb w ogóle (a w szczególności służb rosyjskich), by Cię przekonać, że Imperium Zła ma się bardzo dobrze, a powszechna o nim wiedza to nawet nie wierzchołek góry lodowej… Wiem, że masz dobre intencje i chciałbym się mylić, ale to było morderstwo. Właśnie teraz dochodzą do mnie kolejne informacje potwierdzające takie działania. Kolejny krok tego samego planu – biura ś.p. prezesa IPN zostały przeszukane, archiwum dokumentów z likwidacji WSI splądrowane, mieszkanie ś.p. Wassermanna zostało także przeszukane w poszukiwaniu… no czego? Jak myślisz? Nie mam zamiaru Cię obrażać, ale Twój tok rozumowania jest zwyczajnie naiwny. Uczciwie naiwny, wiem. “Złudzenia polityczne bywają równie bolesne, co złudzenia miłosne” – pisze Łysiak. Otóż to! Znów nam kradną Polskę…
Rzeczywiscie to brzmi zabawnie jak to teraz czytam.To raczej moje niefortunne sformulowanie –nie rozdzielilem zdania. Powinno byc:uwazam ze to nie bylo morderstwo –to jedna sprawa.
Natomiast mam nadzieje ze nie bylo –ze wzgledu na ewentualne skutki moralne –to druga rzecz. Ale wyszlo jak wyszlo…
Oczywiscie-sadze ze czlowiek jest wolny a wiec zdolny do najgorszych rzeczy…
ale intuicje -bledne zreszta miewali i wielcy mistycy….