Miłą niespodziankę sprawił mi Sejm RP. W ubiegły piątek (25.09.09) izba niższa naszego parlamentu przyjęła poprawkę do kodeksu karnego, w myśl której sprzedawanie przedmiotów z komunistycznymi symbolami będzie podlegać karze do dwu lat pozbawienia wolności. Co prawda poprawki muszą zostać zatwierdzone przez Senat RP i podpisane przez prezydenta, ale kierunek prac parlamentarzystów uważam za prawidłowy. Innego zdania jest Leszek Miller, który nie wytrzymał dziś siły argumentów i zastosował argument siły, tzn. opuścił studio TVP, gdzie brał udział w programie “Gość poranka”. Zanim to zrobił rozbawił mnie do łez. Stwierdził mianowicie, że ta prawica to nie ma się czym zajmować. Oczywiście dla w miarę rozgarniętego obserwatora polskiej sceny politycznej rządząca koalicja jest w takim samym stopniu prawicowa jak ja nadaję się na zawodnika sumo – osoby, które mnie znają mogą potwierdzić, że mam posturę boksera wagi lekko-półśmiesznej. I fakt, iz pomysłodawcą poprawek jest poseł PiS nic tu nie zmienia, bowiem partia ta też tylko z nazwy jest prawicowa. No cóż, z braku laku i kit dobry… Ale co tam, jak Miller mówi, że PO i PSL to prawica, to tak jest i basta! Oddając sprawiedliwość “jedynemu prawdziwemu mężczyźnie polskiej polityki” stwierdzić trzeba, iż dla Millera każdy jest prawicą, bo on sam stoi pod czerwonym, betonowym murem i w lewo dalej iść nie może. Na wywody tow. Leszka prowadzący program Igor Zalewski odpowiedział tak: “Załóżmy, że wyciągnąłbym tutaj koszulkę z Goeringiem i dres ze swastyką…”. I to był koniec. Leszek M. obrażony niczym oszukane dziecko sobie poszedł. I dobrze. Wszyscy politycy powinni z niego wziąć przykład: jak się nie ma nic do powiedzenia, to lepiej nie mówić wcale!
Osobiście od dawna postuluję wprowadzenie takich przepisów, które regulowałyby handel komunistycznymi symbolami, ale jakoś nikt do tej pory się z tym nie uporał, choć mogłoby się wydawać, że w kraju tak skrzywdzonym przez komunistów nie powinno to przysporzyć wielu problemów. Teoretycznie. Praktika teorju jebiot – jak mawiał pewien radziecki reżyser. Będac jeszcze na studiach napisałem o tym tekst, który teraz przytoczę w całości, gdyż uważam, że jest ciągle aktualny. A więc:
LEWACKA MODA
Byłem ostatnio w sklepie z ciuchami dla młodzieży. Moją uwagę przykuła ekspedientka wykładająca koszulki na półkę. Otoczona była grupką zachwyconych młokosów, którzy podekscytowani wypytywali o cenę, rozmiary i inne detale związane z owymi koszulkami. Te były krwistoczerwone z olbrzymim napisem CCCP. Jestem bardzo nietaktowny i niepoprawny politycznie, więc podszedłem i zapytałem z głupia frant, czy mają koszulki z napisem Schutzstaffel. Pani odpowiedziała mi z naturalną u sprzedawców kłamliwością, że… mają być w przyszłym tygodniu. Oczywiście nie miała pojęcia co wymieniony przeze mnie napis oznacza. Przez myśl jej nie przeszło, iż takich koszulek nie produkuje się w żadnym kraju na świecie! A dlaczego? Ponieważ napis ten, to rozwinięcie skrótu SS – sławnej, okrytej hańbą formacji wojskowej III Rzeszy. Co innego CCCP…
Wyobraźmy sobie taką sytuację: zakładam koszulkę z podobizną Hitlera bądź napisem NSDAP, lub ze swastyką i wychodzę na miasto. Co się dzieje? Każdy mieszkaniec cywilizowanego świata nazwie mnie faszystą, względnie oszołomem. Jestem spalony. I bardzo dobrze! Albo sytuacja jeszcze bardziej absurdalna: żydowski młodzieniec w koszulce z fizjonomią Eichmanna! Natomiast koszulki z nadrukami gąb Che Guevary, Lenina i innych czerwońców, z napisami KGB czy CCCP, lub z sierpem i młotem na nikim nie robią większego wrażenia. Rodzi się banalne pytanie: dlaczego? Otóż dlatego, że nazizm został wyklęty ex definitione, a komunizm nie!
Kiedy idol młodzieży Axl Rose, z grupy Guns n’ Roses zakładał koszulki z podobizną Charlesa Mansona – seryjnego mordercy i głową Chrystusa Cierpiącego z podpisem Kill Your Idol, jasne jest, że chodziło o szokowanie, czyli o kasę. Podobnie rzecz się ma z wokalistą Marlyn Manson, który na scenie, a raczej na obscenie, kopuluje z krzyżem. W obydwu przypadkach chodzi o komercyjne powiększanie swoich fortun. Inaczej wygląda sprawa z rzeczonymi koszulkami CCCP. Chociaż obydwa przypadki budzą mój wstręt, to sprawa „umiłowania komunizmu” wydaje mi się dużo bardziej niebezpieczna. To fabryczna masówka i nikt nie zaśmieca sobie spokoju dnia codziennego pytaniami typu, dlaczego Stalin i jego imperium jest cacy, a Hitler i jego ferajna be. Młodzi ludzie naśladujący pana Rose i pana Mansona są zazwyczaj w okresie buntu młodzieńczego i w większości przypadków im to przechodzi. Natomiast lewacka moda nie przechodzi tak łatwo, gdyż jest dyskretnie serwowana przez media i „autorytety moralne”. Więc młodzież ochoczo nosi taką garderobę stylizując się na intelektualnych rewolucjonistów. Ale dlaczego? Jak już wspomniałem nazizm został przez ludzkość rozliczony i wyklęty. Nikt nie ma pretensji do Szymona Wiesenthala, że uganiał się po całym świecie za byłymi nazistami. Natomiast gdy w jakimkolwiek kraju, ktokolwiek pragnie rozliczenia z komunizmem, choćby w wymiarze symbolicznym, trafia na bezwzględny opór leninowskich „pożytecznych idiotów”. Jest to zjawisko ogólnoświatowe, ale że „koszula bliższa ciału” spójrzmy na „dekomunizację” Polski.
Kiedy w roku 1989 Polska została „wyzwolona” wydawało się, że wszystkie zbrodnie komunistów znajdą swój finał przed sądem, kaci zostaną ukarani, a ofiarom uczyni się zadość. I nie chodziło tu wcale o krwawą vendettę w stylu „a na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści”. Chodziło, nadal chodzi, o symboliczne, w znaczeniu ogólnym i konkretne, w znaczeniu konkretnym, rozliczenie się z komunizmem i komunistami! Przez symboliczne rozumiem rozliczenie legislacyjne, jakie uczynili Czesi przez zapis w konstytucji potępiający komunizm plus trzy ustawy. Przez konkretne rozumiem wyjaśnienie okoliczności i ukaranie sprawców konkretnych bestialstw komunistów. Mam na myśli sprawę grudnia 70’, sprawę kopalni „Wujek”, sprawy mordów księży katolickich (w szczególności księdza Popiełuszki, ale także Suchowolca i Zycha) i wiele innych, o których nawet się nie wspomina, a których finału nie widać. Tymczasem, gdy w sejmie pierwszej kadencji domagano się wyjaśnienia okoliczności przejęcia przez SDRP majątku byłej PZPR, Adam Michnik grzmiał z trybuny sejmowej: „Co ja słyszę? Nienawiść?” (sic!). Gdy w czerwcu 1992 roku z inicjatywy UPR próbowano dokonać lustracji, w jedną noc obalono rząd. Później były wybory parlamentarne, które wygrali postkomuniści i można było zapomnieć o szybkim rozliczeniu się z przeszłością. A ludzie ginęli w „niewyjaśnionych okolicznościach” jak za dawnych dobrych czasów (exemplum Michał Faltzman ujawniający aferę FOZZ). Przykładem, do czego prowadzi to aberracyjne unikanie rozliczenia z naszą niedawną historią może być sprawa Andrzeja Karkoszki. Mało, kto o tym wie, gdyż nasze „obiektywne” media tego nie relacjonowały. W 1994 roku pan Andrzej Karkoszka, wtedy dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego MON, pojechał do Włoch jako delegat Polski na seminarium NATO. Jak tylko wyszedł z samolotu został aresztowany i deportowany do Polski. Dlaczego? Według zachodnich mediów, pan Karkoszka figurował na listach kilku służb wywiadowczych jako agent KGB i GRU!!! Jak mawiał poeta? „Czyż nie w wolnym kraju żyjem, błaźnie?
No dobra – zapytacie zapewne – co to ma wszystko wspólnego z koszulkami CCCP?
Ma. I to bardzo dużo! „Takie będą Rzeczy Pospolite – jakie ich młodzieży chowanie”. Właśnie. Człowiek zakładający koszulkę z napisem CCCP nie zdaje sobie zupełnie sprawy, że jest to logo najbardziej krwawego systemu w dziejach ludzkości. Dla niego liczy się tylko to, że jest cool, że jest modny. Skoro prezydent może być pijany jak bela na cmentarzu Polaków pomordowanych przez ludzi radzieckich, to ja mogę ubrać koszulkę, no nie?
Kiedy po incydencie z koszulką wychodziłem ze sklepu zaczepił mnie starszy pan. Jego fizjonomia zdradzała, że doskonale pamiętał czasy swastyki i sierpa i młota. Uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo i głosem ledwo słyszalnym, jakby zza grobu, powiedział: „Ma pan rację”. Odwzajemniłem uśmiech i wyszedłem. Słońce prażyło zmuszając mnie do przymknięcia powiek. Tak, – pomyślałem – i co z tego? Nie wystarczy mieć rację. Szczególnie wtedy, gdy młodzieży mylą się wyrazy na literę „P”… . Cóż, moda – rzecz święta.