Mój przyjaciel zaproponował mi współpracę z Radiem Free Brighton, a konkretnie nagrywanie felietonów do audycji Edyta’s Polish Show. Pierwszy z nich zostanie wyemitowany 19 października br. o godzinie 20:00 polskiego czasu. Co prawda dla mnie ostatnim tego typu doświadczeniem było nagrywanie reklam w agorowskim, nieistniejącym już radiu “Pomoże” (pokręcone te wilcze ścieżki!) w roku… cholera nie pamiętam dokładnie – chyba w 2004, ale sobie pomyślałem, że skoro taki Tusk może być premierem, to ja mogę być radiowcem, no nie? I jestem nieskromnie pewny, że ja się do tego nadaję lepiej niż on do rządzenia Polską… W końcu “mam diploma” – jak mawia Rewiński. No a skoro prowadzę bloga, to uznałem, że warto też i na nim opublikować moją radosną twórczość. Oto ona! (wszystkich, którzy pragną usłyszeć samotnego wilka “live & acoustic” serdecznie zapraszam do słuchania RFB)
Odkąd moja stopa po raz pierwszy dotknęła wysp brytyjskich i odkąd miałem okazję poobserwować Polaków żyjących tutaj, nurtuje mnie pytanie: jacy, my Polacy na emigracji, jesteśmy? Zalatująca truizmem odpowiedź, że tacy jak w Polsce, jest tyle prawdziwa, co uproszczona. Rzecz jasna w krótkim felietonie nie sposób dokonać całkowitej analizy tego zjawiska. No ale można pokusić się o zaakcentowanie najistotniejszych jego cech.
Gdy losowo zapytać 10 wyspiarzy co sądzą o Polakach, to zdecydowana większość tych wypowiedzi będzie pozytywna. Z jednej strony mamy opinię solidnych, sumiennych i profesjonalnych pracowników. Do tego jesteśmy uważani za sympatycznych i przyjaźnie nastawionych ludzi, którzy generalnie nie szukaja kłopotów i skutecznie asymilują się z nowym otoczeniem. Z drugiej zaś nie sposób oprzeć się wrażeniu, że tubylcy mają nas dość i za każdym razem, gdy słyszą, że mają do czynienia z Polakiem, kwitują to jakąś złośliwą uwagą. Proszę jednak zauważyć, że to drugie… wynika z pierwszego. Bowiem przeciętny człowiek nie znosi lepszych od siebie. Na jakimkolwiek polu. W tym wypadku tych bardziej pracowitych i sumiennych. Jest to w sumie bardzo prosty mechanizm psychologiczny. Jak ktoś komuś czegoś zazdrości (nieważne czego!), to stara się go ośmieszyć lub w inny sposób, często kłamliwy, wyrządzić mu krzywdę, choćby przypisując cechy, których ten zwyczajnie nie posiada. Ile razy słyszeliście mniej lub bardziej wybredne żarty nt. “polish sausage”? No właśnie. Inna sprawa, że Polacy, choć panświatowa mediokracja stara się nam przyprawić gębę antysemityzmu, zacofania i ciemnogrodu, mają opinię osobników nad wyraz tolerancyjnych (cokolwiek obecnie to słowo oznacza). Więc mało kto przejmuje się idiotą wykrzykującym “go home, polish bastard” (a takie sytuacje niestety mają miejsce!), bo wie, że z ludźmi na takim poziomie nie ma sensu rozmawiać. Tak czy inaczej, generalnie rzecz biorąc, opinia o Polakach na wyspach jest bardzo pozytywna. Ale czy to jest pełny obraz?
Śmiem twierdzić, że Polacy nie są tacy, jakimi widzą ich Brytole, o nie. Oni po prostu przystawiają nasz obraz do swojego, mierzą nas swoja miarką i bilans im wychodzi na plus. Cóż, etosu pracy faktycznie nie sposób nam odmówić. Choć z drugiej strony kto źle wypada na tle przeciętnego brytyjskiego “workera”? A swoją drogą to w sumie przykre, że ciężko pracować potrafimy tylko poza granicami Polski… Więc jacy są polscy emigranci w Wielkiej Brytanii? Siłą rzeczy będę generalizował – inaczej nigdy nie usłyszycie pointy. Jakby ktoś poprosił mnie o sklecenie jednego, jedynego zdania, które najlepiej scharakteryzowałoby przeciętnego polskiego emigranta, to powiedziałbym mu, że Polacy na emigracji są… antypolscy. Prawdę mówiąc, większość Polaków w Polsce też jest antypolska, co fatalnie rzutuje na kondycję naszego państwa. Ale to temat na inną historię. Tak, już słyszę te głosy oburzenia… Teoretycznie wszyscy jesteśmy w porządku. A w praktyce zawsze są problemy… Teoretycznie mało kto (choć i tacy się zdarzają) deklaruje publicznie, że ma Polskę w d…, tzn. w czterech literach. W praktyce bardzo mało wagi przykładamy, do pielęgnowania polskości (nie licząc kiełbasy kupowanej w polskich sklepach). Tym samym nie czujemy się związani z naszą Ojczyzną i sprawiamy wrażenie, że chcemy od niej uciec. Jak najdalej. Chcecie przykładu? Proszę bardzo. Na wyspach, według różnych szacunków, przebywa od miliona do dwóch milionów naszych rodaków. Załóżmy, że jest nas milion. W ostatnich wyborach parlamentarnych, w głosowaniu na wyspach, wzięło udział… 29 tys. osób. Czyż potrzeba bardziej jaskrawego przykładu braku zainteresowania Ojczyzną? Co prawda każdy ma swoje poglądy – wiadomo, gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania. Ale nie przekłada się to na realne działania. Uciekamy od siebie, staramy się trzymać na dystans, nie angażujemy się w różne społeczne akcje, inicjatywy. W tym sensie na tle innych mniejszości i samych Brytyjczyków wypadamy naprawdę mizernie. Wielka szkoda.
No dobrze, ale skąd taki tytuł? Otóż jeszcze dwa lata temu, w 2009 roku, w Wielkiej Brytanii drugą, po brytyjkach, grupą kobiet rodzących najwięcej dzieci były Pakistanki. Teraz, w 2011, na drugie miejsce wskoczyły… Polki! Każdego dnia w Wielkiej Brytanii rodzi się 50 Polaków. Tylko co z tego wynika, skoro my Polacy, mieszkający tutaj, unikamy siebie jak diabeł święconej wody? Obgadujemy się zamiast po prostu ze sobą gadać? Zamiast sobie pomagać kopiemy pod sobą dołki, dołeczki? To oczywiście uogólnienie, jasne, mam tego świadomość. Ale to uogólnienie leży bardzo blisko prawdy. I należałoby coś z tym zrobić.
Mój ojciec często powtarza: “Kupą mości panowie – kupa śmierdzi, kupy nikt nie ruszy”. Te wulgarne poniekąd zdanie zawiera ponadczasową i ponadnarodową mądrość. A jak komuś fekalne skojarzenia urażają uczucia estetyczne, to powiem inaczej, bardziej patetycznie: w jedności siła. Tak więc tę niespójną, skłóconą i rozlazłą sraczkę polskiej emigracji na wyspach trzeba zebrać do, nomen omen, kupy. Zjednoczyć, zorganizować i zagospodarować. Jeśli tego nie zrozumiemy, to rozpłyniemy się multikulturowej muszli klozetowej. Innymi słowy: razem naprawdę można osiągnąć więcej, skuteczniej dochodzić swoich praw i walczyć z wszelkimi przejawami chamstwa pod naszym adresem. I do tego Was serdecznie namawiam. Warto!
Przypominam! Felietonu, w nieco skróconej wersji, można będzie posłuchać 19 października 2011 w audycji “Edyta’s Polish Show” na “falach” internetowego Radio Free Brighton. Serdecznie zapraszam zarówno słuchaczy z wysp jak i z Polski.