Toyah schizofreniczny

6
2319

Troll

„Po co kłamać, skoro wystarczy mówić prawdę,

żeby nam nie wierzono”

Guy de Maupassant

Dokładnie dziś mijają cztery miesiące odkąd ukazał się pierwszy wpis na moim macierzystym blogu. Jestem blogerem bobaskiem, czyli blogaskiem. “Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”, więc liczyłem się z tym, że wcześniej lub później zrobi się nieprzyjemnie, tj. znajdzie się ktoś kto zmiesza mnie z błotem, opluje i przypisze całe mnóstwo brzydko pachnących cech. Choćby takich jak chamstwo czy bezczelność. Dostawałem już amatorskie (jak sądzę) pogróżki i komentarze w języku rosyjskim. Zero zdziwień. Nie spodziewałem się jednak, iż tym “ktosiem” okaże się osoba przeze mnie poważana, ktoś z kim generalnie się zgadzam. No i stało się: przedwczoraj i wczoraj dowiedziałem się o sobie nowych, jakże ciekawych rzeczy: jestem trollem i prowokatorem lub idiotą. Diagnozę taką postawił toyah, bloger zacny wielce… A teraz do rzeczy.

Przedwczoraj (15.01.2010) umieściłem pod tekstem,  autorstwa toyaha, “Moja prostytucja” (http://toyah.salon24.pl/149819,moja-prostytucja#comment_2099837) wpis, który wywołał zupełnie bezsensowną burzę. Chcąc nie chcąc znalazłem się w oku cyklonu.  Oto jego treść:

Bez złośliwości

Przeczytałem uważnie powyższy tekst, który, jak mniemam, miał być odpowiedzią na pytanie “dlaczego”. Jednak tej odpowiedzi nie znalazłem. Czy możesz w paru zdaniach, może w punktach napisać dlaczego bierzesz udział w tym konkursie?

Już tytuł mojego kometarza sugeruje, że pojawiające się w nim pytanie nie jest prowokacją. Nie odniosłem się do treści tekstu, gdyż uznałem, że “za wysokie progi na moje nogi”. Dziś mogę go podsumować jednym zdaniem: “wymówki i dziurę w dupie ma każdy”. Ale nie o tekst tu idzie… Zapytałem, gdyż interesuje mnie bardzo dlaczego ktoś taki jak toyah bierze udział w onetowskim przedsięwzięciu pt.  “Blog Roku 2009”. Reakcja autora była … sami oceńcie. Przeczytajcie i oceńcie dialog, który się wywiązał. Odpowiedzi toyaha są pogrubione:

@nurniflowenola

Mogę Ci to napisać w jednym zdaniu. Biorę udział w tym konkursie, bo chcę wygrać ten laptop, tak bym za pieniądze uzyskane z jego sprzedaży mógł utrzymywać przez jakiś czas moją rodzinę.
A teraz mam pytanie do Ciebie. Jak Ty to robisz, że umiesz być tak bezczelny. Ja Cię w ogóle nie znam. Pierwszy raz Cię widzę na oczy. Nie zauważyłem, żebyś tu komentował. Mnie by w życiu nie przyszło do głowy, żeby się do Ciebie dopierdalać w sprawach, które mnie nie dotyczą.

@toyah

Ależ znasz mnie… Chyba, że masz problemy z pamięcią? Dużo myślałem o tym jak zareagujesz na mój komentarz. I powiem szczerze: powaliło mnie. Dosłownie!

29.11.2009 wysłałem do Ciebie wiadomość następującej treści:

“Witam serdecznie!

Chciałem zacząć od słów Tyma z Rejsu – “znamy się mało”, ale są one nieadekwatne, gdyż nie znamy się w ogóle.

Jestem absolutnym nowicjuszem w tzw. blogosferze. Choć piszę “od zawsze”, mojego macierzystego bloga uruchomiłem dwa miesiące temu, a od paru tygodni publikuję moje teksty na Niepoprawnych i S24.
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ któregoś razu jeden z komentatorów na moim blogu (dokładnie była to “malwina”) w jednym zdaniu podziękowała Bogu za mnie, za FYM-a, Ściosa, Toyaha i Michalkiewicza!

Do niedawna nie miałem pojęcia kim są ci ludzie(z wyjątkiem Michalkiewicza). Dziś już wiem, a malwinowski komentarz uważam jeden z najpiękniejszych komplementów. Poczytałem FYM-a, Toyaha i Ściosa i ucieszyłem się, że ktoś napisał o nich i o mnie w jednym zdaniu. Dlatego pragnę się przywitać!”

Ale Ty nawet nie raczyłeś napisać “dzięki”, “witam”, “powodzenia” czy czegoś równie lapidarnego. Twoja sprawa. Do wczoraj mnie to nie interesowało w ogóle. A teraz? W jakim świetle wyglądają Twoje żale, że jakieś Sakiewicze i Terlikowskie nie odpowiadają na Twoje słowa, komentarze, etc? Ja bezczelny? Ja jestem prosty człowiek, toyah. Dlatego zadałem proste pytanie, bo w Twoim tekście nie znalazłem odpowiedzi. Uważam, że Twoja reakcja jest wielką gafą!

Powodzenia życzę. Mam nadzieję, że spieniężony laptop pomoże Twojej rodzinie. Wiem o czym mówisz, bo sam jestem ojcem i mężem…

P.S. Na moim salonowym blogu mam trzech “ulubieńców”. Jesteś jednym z nich.

@nurniflowenola

Przede wszystkim – pomijając te dwa – nie dostałem od Ciebie żadnego komentarza. Ani 29 listopada, ani nigdy. Można to bardzo łatwo sprawdzić. A nawet jeśli ten co cytujesz, był, ale go usunęłaś, to wciąż jest jeden jedyny. A w tej sytuacji, mogę spokojnie mówić, że Cię nie znam, i że Twoje pytania przez swoją formę i charakter są bezczelnością.

@toyah

Rzeczywiście łatwo sprawdzić. Z tym, że ja wysłałem Tobie prywatną wiadomość, a nie zostawiłem komentarz pod Twoim tekstem…

Zapytaj Pana Ściosa i FYM-a – dostali identyczne w treści wiadomości! FYM odpowiedział…

A poza tym, abstrahując o Twojej udawanej sklerozy: od kiedy zadawanie takich pytań jest bezczelnością?

Pozdrawiam

@don esteban

Daj spokój. To jest jakaś komedia. Masz faceta (?), który przyłazi tu któregoś dnia, wysyła do trzech blogerów jednobrzmiącą wiadomość “żeby się przywitać”, i dochodzi do przekonania, że od tego momentu już jest ‘one of the gang’. Żeby choć raz przez te dwa miesiące zostawił tu jeden komentarz. Zero. Niech spieprza.

Pomyłka

1. Zadałem pytanie, na które nie uzyskałem odpowiedzi, bo Autor uznał, że to zaczepka. Ale to nie była zaczepka. Interesuje mnie dlaczego Autor zgłosił swój blog do konkursu. Autor nie musi mi odpowiadać – jego blog, jego sprawa. Moim zdaniem tekst tego nie wyjaśnia – stąd pytanie. Bezczelność? Bez komentarza…

2. Sprawa wiadomości: nie jestem “one the gang”. Nie chcę i nigdy nie będę. Malwina swoim komentarzem dopisała mnie do tego “gangu”. Stąd wiadomość-przywitanie. Nie byłoby o niej mowy, gdyby autor nie wylał swoich żali jak to jest przez Sakiewiczów i Terlikowskich “olewany”. Czysta hipokryzja, bo Autor “olewa” takoż. I wbrew pozorom to nie jest skamlanie-mlaskanie, bo osobiście mam to w końcowym odcinku jelita grubego. To Autor swoim tekstem skamle, że go “olewają”, Łysiak z Ziemkiewiczem konkursu na Bloga Roku nie organizują i on musi się u Sekielskiego prostytuować!

3. “Golden Rule” – Żeby zadać pytanie, trzeba najpierw napisać x komentarzy. W przeciwnym razie zadane pytanie traci ważność i w konsekwencji odpowiedź nie zostanie udzielona! Jeszcze raz: blog jest Autora, jego sprawa. Opinia: dziecinada!

4. Autorowi, jak dotąd, nie przeszło przez myśl, że żadnych komentarzy nie było, gdyż nie tracę czasu na potakiwania i pochlebstwa. Ergo: nie znalazlem niczego, z czym bym się nie zgadzał. A jak Autor lubi kadzenie, to napiszę szczerze (bez żadnych złośliwości, w co nikt tu nie uwierzy!): podziwiam i gratuluję!

5. Lekcja odrobiona: ktoś kto pisze mądrze i pięknie może jednocześnie być chamem i zwykłym dupkiem!

Podsumowanie: pomyłka, spieprzam…

Pozdrawiam i życzę powodzenia

@Gemba

Daj spokój. Szkoda słów. To jakiś troll. Jak się nie będzie chciał zamknąć, to go zbanuję i tyle wszystkiego.

To było przedwczoraj. Zatrzasnąłem drzwi za tym nieprzyjemnym dialogiem, tłumacząc go sobie kolosalnym nieporozumieniem. Wczoraj jednak zostałem wywołany do tablicy. Wczoraj oprócz łatki trolla toyah wlepił mi “prowokatora” lub “idiotę”. Wreszcie wczoraj sprawy zaszły za daleko. Toyah opublikował na swoim salonowym blogu tekst pt. “Jak zostałem chamem – tayfalowi z miłością i nędzą”. Tekst ten jest pokłosiem mojego, niewinnego z pozoru pytania: dlaczego? Głównym bohaterem, wbrew własnej woli, jestem ja. We wstępie bloger toyah napisał:

“Przyjemność związana z wylewaniem swoich żali i radości pod stopy najczęściej obcych kompletnie osob i świadomość, że niektóre z tych osob ze szczerą chęcią, czy to te żale, czy te radości, przyjmują jako swoje, jest nie do przecenienia. I to jest jak najbardziej oczywiste. Bardziej skomplikowana sytuacja związana jest ze wspomnianym ryzykiem. Ryzyko to bierze się przede wszystkim stąd, że absolutna większość osób do których dany blog jest w efekcie kierowany, to byt całkowicie wirtualny. A to sprawia, że autor bloga musi nieustannie czuwać, by to wspólne dobro, jakie stara się stworzyć nie zostało zaatakowane i zniszczone przez zwykłych oszustów. I to jest trudne jak cholera. Jak bowiem można rozpoznać zło, gdy nie znamy ani jego twarzy, ani jego głosu, ani nawet najbardziej mglistego kształtu, lecz to co dostajemy, to wyłącznie literki wystukiwane na klawiaturze komputera? W dodatku komputera kompletnie niezidentyfikowanego. A jednak jakoś się udaje. Jakoś ten system działa. I dzięki Bogu. W przeciwnym razie, można by było cały ten interes natychmiast zamknąć.”

Osobiście podoba mi się fragment, w którym autor wyjawia nam, że bloger musi nieustannie czuwać! Jakby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości to nazwanie mnie trollem przez toyaha jest takim właśnie czuwaniem…

“Ów Nurni pojawił się znów, tym razem jako nurniflowenola, chcąc koniecznie wiedzieć, dlaczego zgłosiłem ten blog do konkursu. Ponieważ, siłą rzeczy, nie pamiętałem z kim mam do czynienia, a pytanie uznałem za prowokacyjne, odpisałem mu, że go nie znam i żeby w związku z tym się ode mnie odpieprzył. W tym momencie, nie dość że ów nurniflowenola się obraził, to w dodatku jeszcze zostałem przez parę innych osób oskarżony o to, że jestem chamski i głupio podejrzliwy. No i zostałem na polu bitwy, jako cham. A jaka jest sytuacja? Mamy kogoś, kto przyłazi na ten blog i pisze tekst, który wyżej zacytowałem. Tekst, jak mówię, napisany albo przez prowokatora, albo idiotę. Jednocześnie na innych blogach zostawia komentarze, w których zwraca się do gospodyni zwrotem „ekskluzywna hard-kurewna” i informuje wszystkich, że lubi gdy „kobiety pierdolą”.A przede wszystkim, mamy sytuację, gdzie ja to wszystko wiem, bo takie rzeczy, jeśli chcę być odpowiedzialny za to co tu robię, powinienem wiedzieć, a inni tego nie wiedzą, bo ani nie chcą, ani chcieć nie muszą. Trudno. Niech już więc będzie.”

Po pierwsze: nie obraziłem się, ino szczerze zdziwiłem. W kwestii formalnej toyah: jak chce sie kogoś znokautować, to trzeba trafiać. A tu klops. Pani Stankiewicz pewnie się ucieszy, że ktoś taki jak Ty broni ją przed chamstwem… Tak, drodzy Czytelnicy moje słowa cytowane dość wybiórczo przez toyaha pochodzą z blogu Natalii Stankiewicz. Ale kto by się tam przejmował podawaniem źródła, nie? W tekście go nie ma. Całe szczęście, że w jednym z komentarzy uciśniony etyk podał linki. Zapraszam Czytelników do lektury… Toyah szukał kija, by mnie nim walnąć, ale nic nie znalazł. Dodatkowo zrobił z siebie (po raz kolejny) pieniacza i hipokrytę. “Hard kurewna” jest cytatem ze strony Pani S. Ale tego toyah nie wie (i nie chce wiedzieć), bo on tylko chciał pokazać moje “chamstwo” i nie wniknał w takie szczegóły! Jak na kogoś, kto pisze tyle o moralności, jej upadku, etyce, itd, to mamy do czynienia z niemałą kompromitacją! “Kobiety pierdolą”. Kropka! I znów nasz niezmordowany wlepiacz chamstwa nie pokusił się o opisanie całego komentarza, kontekstu, itede, itepe… Nie napomknął nawet, że takiego zwrotu użyłem na Tekstowisku, a na S24 go tylko zacytowałem. Nie zerknął na źródło, czyli nie dowiedział się dlaczego tak napisałem. Brawo moralizatorku! Ważne, że udowodniłeś, że jestem chamem! Cudowna manipulacja cytatami. Czerska się kłania! A sam toyah? Pisze, że poinformował mnie, bym się “odpieprzył”. Tak? Zła wiadomość dla sklerotyka. Nasz etyk użył innego słówka!  Poza tym kiedy ja zadaję pytanie toyahowi, to zrazu w jego oczach jest to “dopierdalanie się”. Gdy toyah “cytuje” przejawy mojego “chamstwa”, to mamy do czynienia z walką przeciw prowokatorom.  No nie, poważnie… toyah: dobrze się czujesz? Ach ta cudowna moralistyka-relatywistyka! Gratulacje. To nie koniec. Chcecie usłyszeć więcej cytatów z etyka teoretyka, jak go nazywa inny bloger? Proszę bardzo. Na uwagę niejakiego Consolamentum, że “Natalia pisze dość hardkorowe teksty”, toyah odpowiada:Kurcze, aż tak daleko nie wszedłem. Hardcore w sensie Discharge? Czy bardziej coś jak Doda?” Słyszycie? Nasz guru moralności nie wszedł tak daleko! Nie interesuje go dlaczego napisałem, to co napisałem. On tylko wskazuje na moje “chamstwo”. No i kto się tutaj, za przeproszeniem – cytuję jeno klasyka, “dopierdala”, toyah?

“Teraz występuje jako nurniflowenola. Tekst, który do mnie wysłał w listopadzie, podpisał jako Nurni. A podaję to po to, żeby nie wyszło na to, że zmyślam. Bo poza tym, jak już wspominałem, on mi zwisa. Marchewą.” – komentuje człowiek, który został przeze mnie chamem.

Abstrahując od “zwisania komuś marchewą”, co przecież nie jest przejawem chamstwa, ino szlachetną walką z internetowymi trollami, czas wyleczyć naszego etyka ze sklerozy. Nurni czy nurniflowenola? Nurniflowenola. I tu i tam, ciągle ten sam. Moją wiadomość do toyaha podpisałem “Nurni”. Fakt. Wówczas (29.11.2009) nie miałem bladego pojęcia, że Nurni to nick innego blogera! Ale to nie ma znaczenia i toyah o tym wie! Mogłem ją podpisać z imienia i nazwiska lub np. Prowokator, Bezczelny Cham lub Troll! Wiadomość pochodziła od użytkownika nurniflowenola! Toyah napisał: “Ja nie znam ani Nurniego, ani tego tutaj. Prywatna wiadomość, którą dostałem w listopadzie od ‘nurniflowenola’ jest podpisana “Nurni”. Mam ją w poczcie. W razie czego, jak kto chce, może tu przyjść, to mu pokażę”. I tu się robi ciekawie. Nie dlatego, że toyah chce pokazywać swoją pocztę, tylko dlatego, że zwyczajnie kłamie! Tak się składa, iż swoje teksty publikuję w różnych miejscach w interencie (między innymi na Niepoprawnych, BM24, Blogpress i Tekstowisku). Na BM24 pisze użytkownik Nurni, który swego czasu pisał na S24. Oddajmy mu na chwilę głos: “Kolega Toyah napisał Balzakowi, że i mnie (nick Nurni) nie zna. Kolega Toyah ma pewną trudność w ogarnięciu rzeczywistości. Nie zna mnie, bo widać tylko mi się wydawało, że rozmawialiśmy tak na s24 ja i tutaj na bm24.” Tak oto toyah robi sobie z gęby cholewę! Swoją schizofreniczną podejrzliwość podpiera kłamstewkami, pomówieniami i manipulacją!

“Jak można rozpoznać prowokację? Nie ma sposobu, żeby to opisać. Sprawa jest wyjątkowo złożona i zresztą nie ma tu na nią miejsca. Jedyne co mogę teraz powiedzieć, to to, że trzeba po prostu uważać. Trzeba być ostrożnym i tyle. No i się nie bać, że kogoś się skrzywdzi, a samemu zostanie się oskarżonym o chamstwo. Każdy normalny i uczciwy człowiek wie, czym jest Internet i jaką stanowi siłę. Każdy normalny i uczciwy człowiek wie, że nie należy się obrażać, bo wszyscy jesteśmy w podobnej sytuacji i wszyscy mamy te same mniej więcej zmartwienia. I że przede wszystkim to, kto jest chamem, a kto nie, będziemy mogli stwierdzić dopiero wówczas, gdy zobaczymy twarz, usłyszymy głos i wypijemy wspólnie to choć jedno piwo. Wiedział to na przykład świetnie nasz wspólny kumpel tayfal, który przy pierwszej tu swojej wizycie został potraktowany głupio i niesprawiedliwie przez samego autora tego blogu. Więc nie trzeba się bać. I trzeba uważać.” No i znów po chamsku, jednozdaniowo się powtórzę: “wymówki i dziurę w dupie ma każdy”. Komentarz jak na trolla przystało, no nie?

Trzeba, trzeba, trzeba uważać – pisze toyah.  Nie bać się kogoś skrzywdzić, nie bać się oskarżeń o chamstwo. Jednocześnie zostawia sobie otwartą furtkę –kto jest chamem, a kto nie, będziemy mogli stwierdzić dopiero wówczas, gdy zobaczymy twarz, usłyszymy głos i wypijemy wspólnie to choć jedno piwo.” Wzruszające. Co za wyrozumiałość i powściągliwość w wydawaniu definitywnych ocen. Szkoda, że stosowana raczej wybiórczo. No bo kolega toyah mnie nie zna, co nie przeszkadza mu traktować mnie jak bezczelego chama i prowokatora! Toyah, lecz się… Podejrzliwość zabiła wielu facetów. A może nie jesteś podejrzliwy, ino nie potrafisz się przyznać do błędu? Cóż, wielu blogerów zabrało głos w tej sprawie. Opinia Traube (BM24): “Z maila, który nurniflowenola napisał do Toyaha wynika, że bardzo go sobie ceni. Toyah go nie znał – bo chyba trudno otrzymanie jednego maila na pocztę wewnętrzną uważać za dowód znajomości – i potraktował tak, jak potraktował.” Pozory mylą… Jeżeli toyah chciałby podążać tropem swoich słów mówiących o tym, że dopiero po spotkaniu można kogoś ocenić, to czy potraktowałby mnie w taki sposób? Czy toyah chciał w ogóle poznać moją skromną osobę, by potem wydać werdykt? Dowiedzieć się kto zacz, po co i dlaczego? Nie sądzę! Toyah jest doświadczonym blogerem, a ja blogaskiem. Toyah mógł wyrobić sobie zdanie mój temat czytając moje teksty lub odwiedzając miejsca, w których piszę. Jak pisałem wcześniej FYM odpowiedział na moją wiadomość “prowokatora”. Mało tego, FYM odpisał mi nawet na inną wiadomość, która okazała się  moim błędem (do czego sie przyznałem), bezpodstawnym zarzutem. Jednak odpowiedział, choć mógł mnie spuścic w klozecie! Ale nie, po co sie trudzić, skoro można palnąć, że ktoś jest trollem i prowokatorem. Toyah tak mówi, basta! Moim skromnym zdaniem zwyczajnie unika szczerej odpowiedzi na pytanie o udział w konkursie. Tyle. Przynajmniej po całej tej awanturze, w ten właśnie sposób mogę rozumować. Jego prawo, ale nie pozwolę sobie na publiczne plucie do zupy, bo, jak napisał bloger nielubiegazety2, sprawa przede wszystkim idzie o potraktowanie Nurniegoflowenoli w notce . Lekceważące i naprawdę chamskie. Nie ma to nic wspólnego z pomyłką. Toyah zachował się jak buc. Sam zdziwiony pojawieniem się blogera o takim nicku, (…), podobnie jak Nurni szybkimi googlami odnalazłem stronę domową. Przeczytałem o czym pisze i tyle”. Proste? Widać nie dla wszystkich.

“Twisting under schizophrenia
Falling deep into dementia”

Wiele nerwów kosztuje mnie to zamieszanie. Jeszcze nigdy tak długo nie zastanawiałem się czy opublikować swoje przemyślenia. Z pomocą przyszedł mi Nurni, ten sam, którego toyah “nie zna”: “To nasze wewnętrzne kodeksy powinny dyktować co mamy pisać, a nie jakieś podsuwane regulaminy czy podniety pt.’napiszesz mialko bedziesz na stronie głownej'”. Myślę tak samo.

“Cenić człowieka i cenić jego twórczość to dwie różne rzeczy. Niejeden artysta, który współcześnie określany jest mianem geniusza był zwykłym łajdakiem. Jedno nie wyklucza drugiego! Zadje się, że właśnie zapłaciłem frycowe…” – napisałem w odpowiedzi na komentarz Traube. Tak toyah! Zdaje się, że gramy w tej samej drużynie. A jednak się różnimy, wszak nawet bliźniaki jednojajowe nie są identyczne – jeden może zostać premierem, a drugi prezydentem. Twój blog będzie dalej reklamowany na moim jako jeden z ulubionych. Czytajcie toyaha, drodzy Czytelnicy. Nie czytajcie tylko jego komentarzy i chroń Was Bóg od wdawania się w polemikę z niestrudzonym moralizotorem! A Ty toyah pamiętaj: wilka nie można oswoić. Wilka można odstrzelić! Merde.

P.S. Przepraszam wszystkie postronne osoby za wciągnięcie w moją prywatną sprawę.

6 KOMENTARZE

  1. No cześć, PeTe!
    Toyah się nie przejmuj! Szukałem dla Ciebie na pocieszenie zdjęcia Łysiaka z rodziną z okładki “Szachisty”, ale jakoś nie ma w Sieci. Pewnie dlatego, że jest śmieszne jak cholera :):):)

    • Witam w moich skromnych progach!

      Jestem względnie szczęśliwym posiadaczem rzeczonej książczyny! Dziękuję za trud…

      Pozdrawiam

  2. Dzień dobry
    Od bardzo dawna czytam wpisy na S24 i niepoprawnych. Oceniam je głównie pod kątem poglądów politycznych i obyczajowych, trafności w ocenie rzeczywistości i rzadziej sprawności pióra. Dotychczas, aby podnieść sobie ciśnienie masochizowałam się czytaniem RRK. Od kilku dni przebił ją zdecydowanie Toyah. Zachował się wobec Ciebie jak Wałęsa wobec Walentynowicz i Gwiazdów. Swój udział w konkursie usprawiedliwił morzem słów, a na konkretne pytanie odpowiedział prostacko i agresywnie. Pisząc, że robi to dla laptopa, stał się niewiarygodny jako pogromca komercji i sprzedajności. Stosunkiem do Ciebie i do lowcyidiotów pokazał swoje prostactwo. Cała sytuacja miała miejsce na ogólnie dostępnym portalu, więc wrzutki typu “nie znam cię”, albo “nie było cię tu” są idiotyczne. Smutne jest, że odpadł ktoś z tej samej strony i że nie ma zdecydowanej reakcji na jego postępowanie. Mam gdzieś ideowców, którzy podają mi nr do wysłania smsa. Jak się sygnuje Przemykiem i Walentynowicz to niech nie startuje do jakiegoś tańca z gwiazdami.
    Pisz dalej. Gratuluję strony. Pozdrawiam.

  3. Nie daje mi spokoju ta historia. Dziś na blogu Toyaha następna awantura, tym razem o St.Michalkiewicza. Toyahowi something pojebałoś na tle tego konkursu.Przedziwny człowiek… Pozdrawiam

  4. Witam serdecznie,
    cieszę się, że dotarłam do tego wpisu, bo jestem bezkrytyczną wielbicielką Toyaha.
    Przydał mi się ten kubeł zimnej wody. Zarówno na tym blogu, jak i na blogu prof. Brody.
    Bardzo mi te opinie burzą obraz etyka Toyaha. Niemniej jednak pozwalaja na realną ocenę tej osoby, a nie tylko bezkrytyczny podziw dla jego twórczości i postawy moralnej. Faktem jest, że dziwny to człowiek….

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here