Polak wyborca

0
4241

Święta za pasem, więc większość Polaków ma na głowie karpia, prezenty i dylematy w stylu jak pogodzić rodziców z teściami. Trybunał Konstytucyjny i “zamach” na demokrację nie robi na przeciętnym Kowalskim żadnego wrażenia, bo też żadnego zamachu nie ma. Medialny wrzask i histeria przegranych polityków, którym z dnia na dzień urwało się czerwone koryto nie jest niczym nadzywczajnym. Oni walczą o życie. Dopóki nie uda im się zmanipulować i skutecznie przestraszyć Polaków, to nic, poza kabaretem, nam nie grozi. Zalecam wszystkim spokój, bo po raz pierwszy od wielu lat z czystym sumieniem można zaśpiewać: “Polacy, nic się nie stało!” A w wolnej chwili zachęcam do przeczytania felietonu sprzed paru lat, który z drobnymi korektami jest jak najbardziej aktualny.


 

“Najlepszym argumentem przeciwko demokracji jest pięć minut rozmowy z przeciętnym wyborcą” – Winston Churchill

Wczoraj świętowaliśmy 91. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Dokładniej świętowali ją ci, którym obce jest uczucie starchu przed posądzeniem o nacjonalizm, szowinizm i, o zgrozo, patriotyzm. Dziś dzięki terrorowi PC (Political Correctness) dla wielu, a raczej większości, już samo wypowiadanie słowa “patriotyzm” to skończony obciach. Nie dla wszystkich rzecz jasna. Całe szczęście, że są jeszcze Polacy, którzy choćby poprzez chwilę zadumy potrafią uczcić ten wyjątkowy w naszej historii dzień. Jednak zamiast skrobnąć tekst sensu stricto rocznicowy, postanowiłem podzielić się z Czytelnikami własnymi przemyśleniami w temacie “Polacy a demokracja”. Poniżej prezentuję sześć refleksji, niczym pięć palców zaciśniętych w pięść plus palec wskazujący drugiej ręki człowieka wygrażającego bezkrytycznym apologetom idei demokracji, szczególnie demokracji w polskim wydaniu.

Refleksja 1 – Cień historii

“Polacy nadają się do demokracji niczym koń kawaleryjski do akrobacji cyrkowej” – te słowa Waldemara Łysiaka są dla wielu rodaków nieznośnie oczywiste. Gdy w 1918 roku odzyskaliśmy niepodleglość nie było żadnych podstaw, na których można było zbudować system demokratyczny. Dlaczego? Ponieważ przez okres polskiej niewoli świat uczył się reguł demokracji, a my siłą rzeczy tej możliwości byliśmy pozbawieni. A jednak w ciągu zaledwie 20 lat udało się zbudować całkiem przyzwoicie funkcjonujące państwo. Mała dygresja: porównanie dwudziestu lat, które minęły od “pokojowej rewolucji” z dwiema dekadami II RP wypada zdecydowanie na niekorzyść tworu zwanego III Rzecząpospolitą. Potem była wojna, w której wyrżnięto (dosłownie!) najbardziej wartościowe jednostki. Takie, które w czasie pokoju decydują o sile danego społeczeństwa. Katyń i Palmiry, przykłady zaplanowanego (przez nadludzi i ludzi radzieckich) ludobójstwa, mającego na celu całkowite wyniszczenie narodu polskiego oraz gehenna okupacyjnej codzienności sprawiły, że zabito polską duszę i Polska przypomina człowieka bez kręgosłupa. Wiotka masa, którą można dowolnie ugniatać. A potem przyszli tu komuniści i dokończyli dzieła, zeszmacając ten naród doszczętnie. Posłuchajcie słów socjalisty utopijnego Saint-Simon, czyli kogoś, kto dla mnie jest, delikatnie mówiąc, szurnięty, ale jego wypowiedź pasuje tu w stu procentach: “Jeśli Francja straciłaby nagle wszystkich swych reprezentantów nauki, przemysłu oraz handlu, bankowości, a także rzemiosła oraz sztuki, to naród francuski zostałby ciałem bez duszy oraz niezwłocznie popadłby w stan wszelkiej zależności na rzecz innego narodu”. Teoretyczne dywagacje Francuza stały się dla Polski koszmarną rzeczywistością. Nikogo samodzielnie myślącego nie trzeba przekonywać, że współczesna elita, zwana pogardliwie “warszawką” i “krakówkiem”, nie zasługuje nawet na miano ćwierćinteligentów. Ci którzy powinni rządzić tym krajem nigdy się nie urodzili, bo ich rodziców zaszlachtowano (słowa Rafała Ziemkiewicza). Z tego powodu polska scena polityczna wygląda żałośnie, a druga strona barykady – wyborcy – pasuje do niej idealnie jak elementy dzicięcej układanki. “Jaki pan, taki kram”.

Refleksja 2 – Zmienność

Wahadło wyborcze. To określenie pojawia się względnie często, gdy do głosu dochodzą politolodzy czy dziennikarze i publicyści komentujący wybory. Nie ma nic nadzwyczajnego w zmianie kierunku polityki dokonanej rękami wyborców, a spowodowanej zmianą preferencji wyborczych. Jest to zjawisko stare jak sama demokracja, która jak każda kobieta jest zmienną, więc nikt nie powinien się zżymać, że dotyczy także Polski. Z jedną, ale fundamentalną różnicą: szanowni rodacy przechylają szalę wyborczej wagi w sposób ekstremalny. Na przykład: zwycięska AWS w 1997 roku otrzymała 33% poparcia, by cztery lata później nie wejść do parlamentu – na AWSP głosowało niecałe 6% wyborców. Ale to jeszcze nic. Wyczyn SLD jest pretendentem do wpisu w Księdze Rekordów Guinnessa. W 2001 roku na Sojusz oddano 41% głosów, a po upływie kadencji poparcie czerwońców spadło do… 11%! Trzydziestoprocentowa różnica – to więcej niż zwycięskie PiS uzyskało w 2005 roku… Dlaczego tak się dzieje? Przecież w innych demokracjach, szczególnie anglosaskich, wahania nie są tak wielkie i, co ważniejsze, tak częste. Część odpowiedzi powyżej (Refleksja 1), a część poniżej (Refleksja 2). Ponadto w krajach o ugruntowanej demokracji całe pokolenia, z dziada pradziada, głosują na tą samą partię. Choć polityczna poprawność zatrzęsła mocno tym status quo, w dalszym ciągu jest to powszechna praktyka, a zmiana stanowiska, oddanie głosu na Laburzystów zamiast na Konserwatystów w Wielkiej Brytanii lub przejście z obozu Demokratów do obozu Republikanów w USA, jest wydarzeniem na miarę decyzji o zamążpójściu. W Polsce jest dokładnie na odwrót: osobiście znam ludzi, którzy w jednych wyborach oddali głos na AWS, by w następnych poprzeć SLD! Bez dodatkowego komentarza…

Refleksja 3 – Efekt grabi

Czy ktoś widział grabie, które grabią od siebie? No właśnie. Tak zachowuje się przeciętny polski wyborca. Ani myśli o takich duperelach jak racja stanu czy interes narodowy. Dla niego najważniejsze jest co dany polityk i jego partia mu da. Dlatego Wałek “dał” każdemu 100 milionów i “przeniósł” naszą ojczyznę do Azji (Japonia), Olek “zbudował” 100.000 mieszkań dla młodych małżeństw, a produkt Public Relations pierwszej kategorii zwany Tuskiem Donaldem “przerobił” Polskę na kraj wyspiarski (sławetny Mit Irlandzki). Tak w Polsce wygrywa się wybory, bo tutejsi wyborcy przypominają pelikana, który “łyka” każdą obiecankę-cacankę. Zróbmy sobie test. Poprośmy Polaków, by dofinansowali jakąś partię polityczną lub agencję pozarządową i sprawdźmy jak zareagują. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby się domyśleć jakie padłyby słowa. Ze względu na liczbę przekleństw odnośne odpowiedzi nie nadają się do niniejszej publikacji. A przecież wspomaganie finansowe polityków, partii czy innych podmiotów działających w ramach demokratycznych reguł są w świecie uznawane za coś normalnego. Nie u nas. Tu się wybiera i wymaga. Chcesz posadzić tyłek w sejmowych ławach, to musisz mi coś dać. Albo weźmy inny przykład: zaoferujcie Polakowi stanowisko burmistrza. Powiedzcie jemu (lub jej), że od 8 do 16 będzie pracował jak dotąd, a po godzinach będzie sprawował ten urząd za… friko. Słyszycie te wrzaski oburzenia? Widzicie tą wykrzywioną w grymasie gniewu gębę? I znów: nieodpłatne sprawowanie funkcji publicznych w niektórych społeczeństwach obywatelskich (vide USA) jest po prostu normą. “Nie pytaj co twój kraj może zrobić dla ciebie, zapytaj co ty możesz zrobić dla swojego kraju” – słynne słowa JFK pasują tu jak ulał. Dopóki Polacy nie zaczną myśleć w kategoriach wspólnoty, dopóty Polska będzie tygrysem jedynie z nazwy, a de facto słabeuszem, wyleniałym kocurem, z którym nikt poważny liczyć się nie będzie.

Refleksja 4 – Biologia

Większość ludzi (globalnie) to zwyczajne głupole. I proszę mi tu się nie obrażać. Takie są fakty. Królowa Biologia nie kłamie. Tylko niewielki procent populacji małpoludów ma prawidłowo skonfigurowane klepki. To dlatego Geremek ubolewał, że “Polacy nie dorośli do demokracji”. Cóż, trudno się ze ś.p. towarzyszem Bronisławem nie zgodzić. Z tym że pan profesor zwykł tak mówić za każdym razem, gdy zdechła już Unia Wolności dostawała wyborczego kopa. Swoją drogą to fenomen: “najlepsze ze wszystkich towarzystwo” i “partia ludzi inteligentnych” miała swego czasu niebotyczną klakę w mediach, a jak przychodziło do głosowania, to wynik był żenujący. A Polacy nie dorośli do demokracji z zupełnie innych powodów. Zapytajcie proszę Nowaka, Kowalskiego i Kwiatkowskiego o prerogatywy prezydenta, a rozdziawi japę i wyjąka pytanie: “Że co?” Dokładnie tak. Obywatele Polski, generalnie rzecz biorąc, nie mają bladego pojęcia o funkcjonowaniu swojego państwa oraz nie znają zasad i reguł rządzących polityką. Jeden przykład, dość stary, co nie znaczy, że nieaktualny: według sondażu PBS z 1995 roku Polacy uznali Jacka Kuronia (nieprzejednanego trockistę) i Ryszarda Bugaja (byłego szefa Unii Pracy) za polityków… prawicowych! Co nie przeszkadza dyletantom “dyskutować”, wykazując się przy tym totalną ignorancją, bo…

Refleksja 5 – Ignorancja

…kto w Polsce nie zna się na polityce? Gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania. Żeby tylko trzy! A przy tym każdy się upiera, że jego na wierzchu. Szczerze? Nie będę podawał żadnych konkretnych przykładów, bo “koń jaki jest – każdy widzi”. No to króciutko: jak mi się zepsuje samochód, to go oddaję w ręce wykwalifikowanego mechanika, jak mam problemy z komputerem, to zwracam się do informatyka, a jak cieknie mi rura w domu, to dzwonię po hydraulika, itd, itp. Tak bowiem działa zdrowy system gospodarki rynkowej oparty na usługach, a nie polskie piekiełko, gdzie wszyscy znają się na wszystkim, czyli na niczym. Innymi słowy: jak się na czymś nie znam, to nie zabieram głosu. Mam dystans do swej wiedzy i szacunek dla niewiedzy. Tak więc Polaku-wyborco, zamiast się wymądrzać wyłącz telewizor, czytaj i pytaj. Zbuduj własny system wartości i kieruj się nim przy podejmowaniu decycji. A zanim zadecydujesz na kogo głosować pomyśl o konsekwencjach dla ogółu, a nie o swoich partkularnych interesach. Jest to szalenie istotne, ponieważ rzetelna informacja ginie w gąszczu medialnej manipulacji. I pamiętaj o słowach Alberta Camusa, że “zło na świecie płynie niemal zawsze z niewiedzy”. Parafrazując Sokratesa: “Wiedz, że nic nie wiesz”. To żaden wstyd.

Refleksja 6 – Strach

W literaturze przedmiotu funkcjonuje określenie “elektorat negatywny”. W Polsce zjawisko to, bez cienia przesady, jest kreatorem politycznej rzeczywistości. W praktyce wygląda to tak: poparcie dla Platformy Obywatelskiej wynosi ponad 40%, ale rzeczywistych wyborców PO jest zdecydowanie mniej. Wielką część, może nawet większość, stanowią nie sympatycy tej partii, a przeciwnicy innych ugrupowań (w tym wypadku głównie PiS). W Polsce jest po prostu normą. Sprowadza się to jednego zdania przeciętnego Polaka-wyborcy: “Panie, kochanieńki, toć to są złodzieje, ja wiem, że to są złodzieje, ale tamci to gorsi są przecie, no tak, poważnie żem gadam, i jeszcze państwo policyjne wprowadzą!” Brzmi znajomo? Dla ścisłości: strach jest wykorzystywany w walce politycznej od samego poczatku III RP. Pamiętacie jak Michnik z ferajną straszyli państwem wyznaniowym na miarę Iranu (sic!)? Jak straszono zwykłych Polaków Polakami, którzy popierali lustrację? Że będą wieszać komunistów? Że ulica przejmie rządy? Gdyby te wszystkie “proroctwa” byłyby prawdziwe, to Polska spłynęłaby krwią sto razy. I co? Nic. Jak mnie pamięć nie myli, to w blisko 40 milionowym społeczeństwie znalazł się jeden (słownie: jeden!) starszy pan, który postanowił wziąć odwet na czerwonych i rzucił w Jaruzelskiego cegłówką! Ale strach to potężna siła, więc wszyscy salonowi macherzy będą Polaków straszyć. Nie że by były ku temu podstawy. To zwyczajnie super narzędzie, służące do manipulacji masami…

Konkluzja

Powyższe refleksje nie stanowią żadnego novum, zdaję sobie z tego sprawę. Podobne treści można znaleźć w wielu publikacjach. Poza tym muszę dodać, że powyższe tezy nie wyczerpują tematu, a moje refleksje przenikają się , wynikają jedna z drugiej i uzupełniają się wzajemnie. I tak na przykład “Zmiennośc”, “Efekt grabi” i “Ignorancja” wynikają z “Cienia historii”, a “Strach” wiąże się nierozerwalnie z “Biologią”. Problem polega na tym, że nikt z tego nie wyciąga wniosków. Wyborcy rządają obietnic, a politycy traktują wyborców jak idiotów i prześcigają się w wymyślaniu coraz to durniejszych przynęt. I tak w kółko… Ale już niedługo. Mam powody przypuszczać (tymczasowo dość iluzoryczne), że w najbliższej przyszłości, za kilka bądź kilkanaście lat, pojawi się ktoś, kto bez strachu o wyborcze procenty powie Polakom: jeżeli chcecie mieć dobrze, to weźcie się do roboty. Uczcie się i pracujcie. Ktoś, kto nie będzie się bał powiedzieć, że masy są głupie i żeby coś dostać, to trzeba najpierw coś dać. Ktoś, kto porwie rodaków do realizacji swojego planu. I mimo że nie da rady przekreślić trafności słów Churchilla, spowoduje ich neutralizację. Czekajcie, Łysiak na wiele lat przed krachem PRL-u nauczał: “Cierpliwości! Trawa z czasem zamienia się w mleko…”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here