“Opinia publiczna to dziwka”
“W polityce głupota nie stanowi przeszkody”
Napoleon Bonaparte
Przyznam szczerze, że komentowanie wydzarzeń w Polsce nastręcza mi coraz więcej kłopotów. Parafrazując wałęsającego się tu i uwdzie Bolka “chcem, ale nie mogem”. Kiedy nie wykonuje się wyuczonego zawodu (dziennikarza-politologa), kiedy zarabia się na chleb w inny sposób oraz gdy trzeba dzielić czas pomiędzy zainteresowania i rodzinę, to trudno oddawać się tak czasochłonnej pasji jaką jest pisanie. Zwyczajnie czasu brak! A tu jeszcze chciałoby się cosik przeczytać, obejrzeć, pograć na gitarze… Jednakowoż nie mam zamiaru rezygnować z mego bloga i w miarę możliwości będę go dopieszczał. Dziś więc skrobnę parę zdań o dwu konferencjach prasowych i jednym wywiadzie, których wspólnym mianownikiem jest patologia polskiej sceny politycznej. Te trzy wydarzenia miały miejsce jednego dnia: 27 października 2009 roku.
No i stało się. Premier Tusk po raz kolejny pokazał brak klasy. Szef polskiego gabinetu nie zamierza wyciągać żadnych konsekwencji – “wniosków personalnych” – jak to ujął, w stosunku do zastępcy szefa ABW. Prawdę mówiąc nie dziwi mnie to ani trochę, przecież “kruk krukowi oka nie wykole”. Przypominam, że ppłk Mąka użył dla własnych celów nagrania z podsłuchów dziennikarzy. Wykorzystał materiały, które w świetle prawa powinny być zniszczone. “Mamy do czynienia z działaniem zgodnym z prawem” – powiedział premier na konferencji prasowej. Mam się śmiać czy płakać? Amerykanie mówią o takich sprawach “strzelić sobie w stopę”. Gdyby taka sytuacja zaistniała w Stanach, to Obama miałby sporo problemów. Co prawda USA są krajem, w którym wymyślono polityczną poprawność. I to w Stanach ta zaraza panoszy się z dużym powodzeniem. Lecz nawet to nie pomogłoby świeżo upieczonemu nobliście. Amerykanie mogą wybaczyć dużo. Przecież wybaczyli Clintonowi użycie Gabinetu Owalnego do zdradzania żony ze szczupłą inaczej Moniką. Natomiast jestem przekonany, że nie zaakceptowaliby wyrzucenia bez żadnego powodu na zbitą twarz funkcjonariusza państwowej służby, kojarzonego z partią opozycyjną, przy jednoczesnym “kryciu” funkcjonariusza innej służby, który popełniłby przestęstwo. I to jest zasadnicza różnica: obamomania by ustała, a u nas tuskomania kwitnie na całego…
Nasuwa się tu czysto teoretyczne pytanie: co musiałby zrobić Jacek Mąka, by szef rządu, jego bezpośredni przełożony, usunął go ze stanowiska? Nurtuje mnie również inne, dużo ważniejsze pytanie: co w takim razie zrobił Mariusz Kamiński, że musiał starcić posadę? Obawiam się, iż w obydwu przypadkach odpowiedź jest taka sama: nic. Porównywanie tych dwóch spraw jest, moim zdaniem, kluczowe dla zrozumienia tego, co obecnie dzieje się w Polsce. Kto kantuje a kogo w kantowanie chce się wrobić? Absolutnie bezspornie widać, że Donald Tusk stosuje w praktyce filozofię Kalego. Kulturalnie to się nazywa “stosowaniem podwójnych standardów”, a mniej kulturalnie “kolesiostwem”. No to dlaczego więc Tusk odwołał szefa CBA? Głównym argumentem premiera (niby formalnym), mającym pokazywac słuszność zdymisjonowania Kamińskiego, są zarzuty prokuratorskie wobec niego. Nawiasem mówiąc stawiam skrzynkę wódki, że zarzuty te są lipne. Prokurator Bogusław Olewiński, badający tzw. aferę gruntową, do października br. twierdził, że żadnych zastrzeżeń do CBA nie ma. To co się stało, że nagle prokuratura zmieniła zdanie? Wygląda na to, iż działa tu ten sam schemat, który opisywałem wcześniej, a który dotyczy posła Macierewicza: głośno wytaczane procesy, a potem cisza jak makiem zasiał, bo nagle okazuje się, że do złamania prawa nie doszło!
No dobrze, Kamiński ma zarzuty prokuratorskie. I co z tego? Ustawa o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym mówi jasno jakie warunki muszą być spełnione, by można było zdymisjonować szefa tej służby. Jednym z takich warunków jest prawomocny wyrok sądu, ale o zarzutach prokuratorskich nie ma ani słowa! To jak to jest: premier nie zna prawa czy wybiera sobie paragrafy, które mu się podobają, a inne całkowicie ignoruje? Ciekawostką jest fakt, iż Tusk w odniesieniu do całej tej sprawy posługuje się terminem “bananowa republika”. A to dobre! Zabawne, co? Złodziej krzyczy: łapaj złodzieja! Facet, który brał czynny udział w obalaniu rządu Jana Olszewskiego (słynna “nocna zmiana”) i który zachowuje się wobec Kamińskiego jak Wałęsa wobec Olszewskiego (“nie można ich jutro wpuścić do biura” – powiedział nasz mędrzec) twierdzi, że Polska jest “bananową republiką”, ale bynajmniej nie z jego powodu. Tusku, litości!
Z kolei Mariusz Kamiński zorganizował swoją konferencję prasową. Miała ona miejsce w Stowarzyszeniu Wolnego Słowa w Warszawie. “W oczach przeciętnego Polaka Kamiński ma być niewiarygodny (…) Przeprowadzana jest operacja, w wyniku której przed komisją śledczą ma stanąć świadek zaszczuty i niewiarygodny. Cały aparat rządu polskiego chce przekonać opinię publiczną, że jestem oszustem i kłamcą. Nie dam się zastraszyć (…) To groteskowe triki małych ludzi” – powiedział między innymi były szef CBA. I nie widzę powodu, by te słowa komentować. Pisałem wcześniej co myślę o Kamińskim. Zgadzam się z nim całkowicie. Tyle.
A Graś-rzecznik vel stróż-dozorca-cieć udzielił wywiadu lwicy polskiego dziennikarstwa, obiektywnej inaczej Olejnik Monice. Odbyło się to to jeszcze przed konferencjami Kamińskiego i Tuska. Ciekawe rzeczy pan minister opowiadał. Postanowiłem zadać dodatkowe pytania, bo pani Monika O. ich nie zadała. Pewnie przez zwykłą pomyłkę, przecież nie przez stronniczość i brak poszanowania dziennikarskich standardów. Oto cytaty i moje pytania:
“Nie ma żadnych podstaw i żadnych powodów żeby minister Bondaryk tracił stanowisko. Bardzo dobrze wypełnia swoją funkcję, pod jego kierownictwem, w tym również pod kierownictwem jego zastępcy – Mąki, agencja podniosła się z kolan”
A dlaczego cieć twierdzi, że nie ma żadnych powodów, by Bondaryk (i Mąka również) stracił stanowisko? A używanie materiałów operacyjnych do załatwiania prywatnych interesów przez podwładnego Bondaryka to nie powód? A co to znaczy, że Agencja podniosła się z kolan? Panie Graś, a na jakiej podstawie opiera pan tezę, że Bondaryk wypełnia dobrze swoją funkcję? Czy dopuszczenie do sytuacji, w której jego podwładny (ppłk Mąka) łamie prawo jest przejawem dobrego wypełniania funkcji? A jeżeli nie wiedział, że jego podwładny łamie prawo, to co z niego za szef? Czy pan wie, panie Graś, że gdyby taka sytuacja miała miejsce w innym demokratycznym kraju, to panowie Bondaryk i Mąka pożegnaliby się ze swoimi funkcjami natychmiast? Na-tych-miast! Czy zdaje pan sobie z tego sprawę? Nie? To dużo zdrowia życzę!
“Ja znam pana wiceszefa ABW z czasu działania mojego w komisji do spraw służb specjalnych. Przypomnę, że to jest człowiek, który funkcjonował pod zarówno pod rządami Sojuszu Lewicy Demokratycznej, jak i pod rządami PiS”
Jakie znaczenie ma fakt długoletniego funkcjonowania pana Mąki w środowisku służb specjalnych w świetle złamania przez niego prawa podczas pełnienia stanowiska zastępcy szefa ABW? Czyli po prostu: co ma piernik do wiatraka, panie ministrze? Dobrze się pan czuje?
“Znaczy uważam, że taka konfrontacja nie powinna mieć miejsca”
Dwoje ludzi podaje inną wersję wydarzeń. Jeden z nich kłamie. Wszędzie na świecie, gdzie tylko jest to możliwe stosuje się konfrontację świadków. Czy zna pan minister inną metodę, by sprawdzić który kłamie? Co złego jest w konfrontacji? (Tu należy dodać, że pan stróż wyraził pogląd sprzeczny z intencjami swego szefa, bo wczoraj Donald Tusk zadeklarował gotowość wzięcia udziału w konfrontacji z Mariuszem Kamińskim. Czekam z niecierpliwością!)
“Ja jestem przyzwyczajony pani redaktor do chodzenia tam, gdzie skieruje mnie partia (…). Ja w polityce lubię zadaniowość, lubię robić to co, lubię być na tych odcinkach, na których w danym momencie rzeczywiście dużo się dzieje, i na których mogę być potrzebny”
To bardzo ładnie z pana strony, że jest pan lojalny w stosunku do swoich pracodawców. A jak pan myśli: dlaczego Tusk powiedział o Kamińskim “nie chcę komentować wystąpień byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, ponieważ uważam, że są wystąpieniami polityka, który wykonuje konkretne zadanie”? Czy uważa pan, iż premierowi nie przeszkadza pana “zadaniowość”? A jeżeli nie, to dlaczego “zadaniowość” Kamińskiego przeszkadza szefowi polskiego rządu? Czy nie jest to stosowanie podwójnych standardów? Czy “zadaniowość”, jak to pan określił, uniemożliwia sprawowanie funkcji publicznych? Czy przedstawiciele Sejmu, Senatu i rządu nie wykonują określonych zadań, wynikających z obowiązującego w Polsce prawa? Czy premier, który określa w ten sposób Kamińskiego po raz kolejny nie stosuje PR-owskich sztuczek?
“Pani redaktor, skoro taka była decyzja pana premiera to oczywiście była to słuszna decyzja”
Panie Graś, czy premier Tusk jest nieomylny? Czy premier podejmuje jedynie słuszne decyzje? Czy istnieje choćby hipotetyczna możliwość popełnienia błędu przez premiera? Czy nie uważa pan, że pańska wypowiedź naraża na zarzut śmieszności pana, pana premiera i cały rząd?
Słowa mojego idola, które uczyniłem mottem do niniejszego tekstu pasują tu jak ulał. Opinia publiczna rzeczywiście zachowuje się przeważnie jak dziwka, którą można kupić za byle obietnicę wyborczą. A o głupocie polityków chyba nikogo przekonywać nie muszę. Czasami ta ich głupota wręcz pomaga w zdobywaniu wygodnych foteli… Tyle, że ja tą głupotę rozumiem inaczej, nie w potocznym tego słowa znaczeniu. Tuskowi można wiele zarzucić, ale nie głupotę! W tym konkretnym przypadku głupota polega na dbaniu o własny interes, mając głęboko w zadzie interes państwa, czyli wyborców. Także swoich. Władza dla samej władzy! Może już czas się obudzić, drodzy wyborcy? Póki co Polska jest wolnym krajem, ale jak długo ten “urlop” potrwa? Każdy kto zna historię, wie, że jest to nauczycielka, która nigdy nikogo niczego nie nauczyła. I w historii nic nie jest na zawsze! Pozdrawiam samodzielnie myślących!
No powiem Ci Adrianie, kolejny raz jestem pod wrażeniem,pozdrawiamy:)KDMZ