“Można dyskutować o skali problemu, można się zastanawiać nad przyczynami. Natomiast nie można negować jego istnienia.” Kolejny raz poruszamy kwestię dyskryminacji Polaków w Wielkiej Brytanii. W Audycji nr 23 przedstawiliśmy losy naszych rodaków mieszkających w Irlandii Płn. Tym razem chcemy przybliżyć dramat pani Renaty, która jest ciężko chora, pozostawiona sama sobie. Żeby uzmysłowić skalę problemów, które dotknęły naszą bohaterkę porównamy jej historię z historią innej kobiety. Dwie kobiety, dwie jakże różne historie.
Pierwsza kobieta jest w wieku około czterdziestu lat, Angielka. Ma na imię P. Mieszka z synem w dwupokojowym domu szeregowym. Nie pracuje, choć jest zdrowa i nic nie stoi na przeszkodzie, by podjęła jakąkolwiek pracę. Skoro nie pracuje, to nie płaci podatków. Jest też zwolniona z “council tax”. Czynsz płaci ze zniżką – bo nie pracuje. P. wolny czas spędza na imprezowaniu. Głośna muzyka to codzienność. Także w nocy zakłóca spokój sąsiadom. Gdy się jej zwróci uwagę, odpowiada “f… off”. Żyje niepokojona przez nikogo. Za pieniądze podatników. Policja umorzyła sprawę o rasizm – nazwała swoją sąsiadkę “polską k…”. Sąsiedzi P. kupili dom jeszcze zanim ona się wprowadziła. Pracują, płacą podatki. Także po to, by takie osoby jak P. mogły dostać mieszkanie komunalne od lokalnych władz. Głupota pomieszana z chamstwem i totalnym brakiem empatii. Jej sąsiedzi zdecydowali się w końcu sprzedać swój dom…
Druga kobieta, pani Renata, bohaterka naszego materiału, jest rówieśniczką P. Pracowała, wynajmowała pokój. Zachorowała na raka. Przeszła amputację piersi. Dzień po powrocie ze szpitala komornik wyrzucił ją na bruk razem z jej gospodarzami. Nie była nawet w stanie zabrać wszystkich swoich rzeczy. Wylądowała na ulicy. Od tamtej pory stara się o mieszkanie komunalne, które według prawa należy się jej poza kolejką. Ma przerzuty, jej życie wypełnia ból. Powinna poddać się kolejnej operacji, ale nie może, bo po powrocie ze szpitala nie ma gdzie się podziać. Potrzebuje opieki i swojego kąta.
To bardzo przygnebiające żeby w tych czasach tak się samemu męczyć bez żadnej pomocy. Wiem, nie jestem w swoim kraju. Ale zanim zaczęłam chorować pracowałam, radziłam sobie sama i nie potrzebowałam od nikogo żadnej pomocy. Płaciłam podatki. Nie z mojego wyboru zostałam dotknięta śmiertelną chorobą. Od tego czasu całe moje dotychczasowe życie rozpadło się: straciłam dom, rodzinę, pracę i wylądowałam na ulicy. Wszystko to spowodowało, że wpadłam w ciężka depresję i nie jestem w stanie poradzić sobie sama z problemami, które mnie dotykają. Moje jedyne dochody to zasiłek w wysokości 72 funtów tygodniowo. Nie jestem w stanie z tych pieniędzy przeżyć cały tydzień, a co dopiero zatrudnić osobę, która udzieliłaby mi pomocy i wsparcia.
Pani Reneta twierdzi, że jest dyskryminowana ze względu na to, że jest Polką. Czy rzeczywiście tak jest? Oczywiście bardzo ciężko to udowodnić, ale prawie każdy Polak mieszkający na wyspach zdaje sobie sprawę, że tak właśnie wygląda rzeczywistość: z jednej strony zdrowi bezrobotni żyjący na zasiłkach, a z drugiej dramaty podobne do tego, który dotknął panią Renatę. Prawie każdy Polak mieszkający na wyspach potwierdzi również, że gdyby podobna historia przydarzyła się osobie o innej karnacji skóry, to mieszkanie i pomoc znalazłyby się od ręki. Posłuchajcie opowieści pani Renaty. Każdy, kto zechciałby pomóc jest proszony o wysłanie mejla na nasz redakcyjny adres: kontakt@nowypolskishow.co.uk. Przypominamy też o petycji, która ma na celu położenie kresu takim sytuacjom – podpisujcie: STOP dyskryminacji Polaków w UK. Zapraszamy: